Strategia bez Słupska. Jak straciliśmy miejsce na mapie rozwoju Polski

0
1623

Do końca października trwają konsultacje Strategii Rozwoju Polski do 2035 roku – dokumentu, który określi, jak państwo będzie rozdzielać pieniądze, uwagę
i rozwój. Nie jest to plan z gatunku odległych i abstrakcyjnych. To dokument, który w praktyce przesądza,
które miasta w Polsce dostaną większe środki,
a które pozostaną w cieniu.

W poprzedniej Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030 Słupsk był wymieniany wśród ważnych ośrodków równoważących rozwój kraju – obok Częstochowy, Radomia, Koszalina czy Kalisza. W nowej strategii spadamy o szczebel niżej. Z miasta regionalnego stajemy się miastem subregionalnym.
To nie semantyka. To różnica między rozwojem a stagnacją. Między byciem w centrum decyzji a oglądaniem pleców większych.

Co właściwie zakłada ta strategia?

Na papierze – wszystko wygląda wzorowo.
Rządowy dokument odmieniany jest przez trzy gładkie hasła:

  • łagodzenie skutków zmian demograficznych (czyli jak uprzejmie nazwać wyludnianie),

  • budowanie konkurencyjnej, sprawiedliwej gospodarki z poszanowaniem środowiska (czyli żeby wilk był syty, klimat uratowany, a inwestor zadowolony),

  • wzmacnianie bezpieczeństwa i sprawności państwa (czyli rubryka, w której zmieści się wszystko od kolei po czołgi).

Brzmi poprawnie, nawet nobliwie. Ale najciekawsze jak zwykle ukryte jest między wierszami – w tzw. celu horyzontalnym, który obiecuje „policentryczny rozwój kraju”.
Czyli w teorii: Polska ma się rozwijać równomiernie, nie tylko wokół Warszawy i kilku metropolii, ale w oparciu o sieć 78 kluczowych miast, które mają tworzyć równowagę.

To brzmi jak zaproszenie do stołu. Problem w tym, że Słupsk nie ma przy tym stole nakrycia. Na liście potencjalnych beneficjentów – cisza. Jakbyśmy zniknęli z radarów.
Jakby na północnym zachodzie Polski, między Bałtykiem a Trójmiastem, nie istniało miasto z uniwersytetem, teatrami, filharmonią, szpitalem wojewódzkim i pełną infrastrukturą regionalną. Państwo mówi o równowadze terytorialnej, ale w praktyce równoważy między sobą metropolie. „Policentryzm” w polskim wydaniu zaczyna przypominać klub VIP: kilka miast z dostępem do funduszy, a reszta może oglądać transmisję z loży bocznej.

Dlaczego to poważna sprawa

Strategia nie jest papierem do szuflady. Od niej zależy, kto dostanie dostęp do funduszy unijnych, krajowych programów inwestycyjnych, do nowych dróg, szkół i projektów kulturalnych. Oznacza to, że w kolejnych latach większe miasta dostaną więcej, a takie jak Słupsk – mniej, bo nie mają „rangi”, nie są wymienione wprost w strategii.
To nie jest żaden „spisek Warszawy”. To efekt politycznej nieobecności. Braku skutecznej reprezentacji i wspólnego działania samorządów regionu. W czasie, gdy inne miasta budowały swoje aglomeracje i sieci współpracy, my toczyliśmy spory o granice. Gdy inni wspólnie pisali projekty i wnioski, my – obrażaliśmy się na sąsiadów.

Nie biadolić – analizować…

Zamiast pytać, kto nas „zdegradował”, warto zapytać uczciwie: dlaczego nie zasłużyliśmy na więcej. Bo może rzeczywiście z zewnątrz wyglądamy jak miasto, które bardziej lubi mówić o swoim potencjale niż go wykorzystywać.
Miasto, które woli kreślić nowe granice na mapie, zamiast budować sieć relacji, w której granice przestają mieć znaczenie.

Słupsk ma wszystko, by być ważnym punktem na mapie północnej Polski – położenie między Szczecinem a Trójmiastem, dostęp do szlaków transportowych, zaplecze edukacyjne, kulturalne i techniczne.
A jednak przez lata nie umiał tego przekuć w markę, w opowieść, w gospodarczy argument.
Nie wykorzystał swojego położenia, nie zbudował silnej tożsamości ekonomicznej,
nie wypromował się jako miasto, w którym warto inwestować.
Mamy świetne instytucje kultury, ale brakuje instytucji, które przyciągnęłyby biznes.
Mamy Uniwersytet Pomorski, ale wciąż nie mamy wyraźnej specjalizacji, która łączyłaby naukę, rynek pracy i lokalne przedsiębiorstwa. Zamiast współpracy między samorządami
i wspólnej polityki gospodarczej – mamy lokalne wyspy i wieczne napięcie.

Strategia rozwoju kraju premiuje sieci – nie samotników.
Aglomeracje, które potrafią współdziałać, dostają punkty. Wspólny transport, rynek pracy, promocja inwestycyjna, zintegrowane planowanie przestrzenne – to dziś waluta rozwoju.
Tam, gdzie kilka gmin potrafi mówić jednym głosem, płyną pieniądze. Tam, gdzie każdy gra na siebie, nie płynie nic.

I tu nie trzeba być prorokiem, żeby to przewidzieć.
Kto uważnie przyglądał się polityce miast w ostatnich latach, ten wiedział, dokąd zmierza mapa Polski. Rosły nie tylko metropolie, ale całe ich otoczenia – sojusze, aglomeracje, związki gminne, wspólne strefy rozwoju.
To właśnie one stały się nową formą siły: nie jeden prezydent z budżetem, tylko wspólnota samorządów z planem i determinacją. Wiedzieli to w Bydgoszczy i Toruniu, w Kaliszu,
w Rzeszowie, w Nowym Sączu. Wiedzieli też w Koszalinie, który – choć podobnej wielkości – potrafił budować swoje zaplecze partnerskie, nie tylko terytorialne.

Tymczasem Słupsk od lat wygląda, jakby rozgrywał własną partię w grze, w której już dawno zmieniono zasady. Zamiast budować sojusz z Kobylnicą, Ustką czy Gminą Redzikowo, wolał rozszerzać się w pojedynkę, licząc, że granica zastąpi relację.
To trochę tak, jakby ktoś sądził, że samo dopisanie działki do miasta uczyni z niej metropolię.

Silny region tworzy współdziałanie, zaufanie i wspólna narracja.
A my tę narrację – o Słupsku jako mieście nowoczesnym, otwartym, inwestycyjnym – wciąż mamy do napisania. Nie dlatego, że nie potrafimy. Dlatego, że przez lata nie było komu jej napisać, wypromować i konsekwentnie realizować.

Kogo pytać o odpowiedzialność?

Warto w tym miejscu spojrzeć na tych, którzy dziś zasiadają w ławach sejmowych
i formalnie reprezentują ten region. Bo choć Słupsk w ostatnich latach był chętnie odwiedzany w kampaniach, to w strategiach rozwoju kraju zdaje się już nie występować
w roli głównej.

W ławach parlamentu z naszego okręgu zasiadają m.in. Zbigniew Konwiński – przewodniczący Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, od lat jeden z najbardziej doświadczonych polityków z tego regionu; Barbara Nowacka, również z KO, dziś ministra edukacji, postać o realnym wpływie na krajową politykę; Marek Biernacki z Trzeciej Drogi – konserwatysta o długim sejmowym stażu; Aleksander Mrówczyński i Marcin Horała
z Prawa i Sprawiedliwości, których głos w sprawach regionalnych słychać raczej okazjonalnie; oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy, która zyskała rozpoznawalność jako jedna z nielicznych posłanek potrafiących mówić o polityce społecznej w ludzkim języku.

To oni dziś reprezentują region słupski w Sejmie.
I to im warto postawić pytania, które nie wymagają partyjnej odpowiedzi, tylko obywatelskiego rachunku sumienia:

Czy ktokolwiek z Państwa – bez względu na barwy i komitety – podjął realne działania, by Słupsk nie wypadł z mapy miast o znaczeniu regionalnym?
Czy w pracach nad Strategią Rozwoju Polski do 2035 roku ktoś w ogóle wymienił to miasto z nazwy, poza statystycznym przypisem?
Czy w kuluarach Warszawy ktoś jeszcze mówi o Słupsku jako o potencjale – czy już tylko jako o kierunku sentymentalnych powrotów?

Bo nie chodzi o to, by kogokolwiek rozliczać z konferencji prasowych i zdjęć przy nowych rondach. Chodzi o to, by sprawdzić, kto naprawdę reprezentuje Słupsk, a kto tylko stąd startuje.

Szansa czy ostrzeżenie?

Strategia Rozwoju Polski do 2035 roku nie jest wyrokiem. To raczej test – z dojrzałości, współpracy i wyobraźni. Czy potrafimy myśleć o sobie jak o regionie, a nie tylko o punkcie na mapie? Czy umiemy planować wspólnie, a nie konkurować o każdy hektar i nagłówek?
Bo jeśli potraktujemy tę sytuację poważnie, wciąż można z niej wyjść z tarczą.
Nie lamentem, lecz planem.
Nie żalem, lecz działaniem.

Można to zrobić mądrze i po partnersku – na przykład:

  • budując realny sojusz samorządów w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego Słupsk-Ustka, o wspólnych interesach, a nie tylko wspólnych granicach,

  • przygotowując pakiet gotowych projektów inwestycyjnych – takich, które można jutro złożyć do rządowych i unijnych programów bez kolejnych konsultacyjnych „maratonów”,

  • włączając Uniwersytet Pomorski w sieć współpracy z lokalnym biznesem i gminami, tak by uczelnia była nie tylko kampusem, ale laboratorium regionu,

  • wreszcie – pokazując, że Słupsk ma wizję na przyszłość i swoją specjalizację, która wyrasta z rzeczywistości, nie z folderu: zielona energetyka, kultura, edukacja, usługi publiczne.

Ale żeby to się wydarzyło, trzeba przestać mówić o Słupsku jak o „poszkodowanym”
i zacząć działać w partnerstwie. Bo jeśli sami nie potraktujemy siebie poważnie, nie zrobi tego nikt inny.

Wciąż mamy szansę, by strategia kraju nie była dla Słupska ostrzeżeniem, tylko początkiem nowej narracji – takiej, w której nie tłumaczymy się z bycia „miastem średnim”, ale udowadniamy, że właśnie średnie miasta są dziś siłą Polski.

Kto pisze przyszłość regionu

Strategia rozwoju kraju nie pyta o emocje. Pyta o zdolność do współpracy, wizję i odwagę.
Nie interesuje jej sentyment ani lokalny patos. Patrzy w liczby, układy komunikacyjne
i decyzje, które zapadają po cichu – z dala od konferencji prasowych i plakatów wyborczych. Jeśli Słupsk z niej wypadnie, to nie dlatego, że ktoś nas „zdegradował”, tylko dlatego, że nikt nas nie wpisał. Bo żeby ktoś wpisał – trzeba być obecnym. Nie na zdjęciach, tylko w rozmowach, w dokumentach, w planach.

To moment, w którym kończy się polityczna kurtuazja, a zaczyna rachunek sumienia.
Bo każde miasto jest tak silne, jak silna jest jego reprezentacja.
I jeśli przez lata nie potrafiliśmy mówić jednym głosem – jeśli zamiast budować wspólną przyszłość, budowaliśmy wzajemne pretensje – to dziś płacimy za to rachunek: brakiem miejsca przy stole, gdzie dzieli się przyszłość.

Rozliczeni będą wszyscy.
Politycy, którzy milczeli, gdy decydowano o randze miasta. Samorządowcy, którzy pomylili rozwój z autopromocją. I ci, którzy wierzyli, że wystarczy dobrze wypaść na zdjęciu, by Słupsk wyglądał na silniejszy, niż jest. Bo Słupsk nie zniknie z mapy geograficznej – może zniknąć z mapy znaczeń.

Dlatego dziś nie wystarczy bronić przeszłości ani pielęgnować resentymentów.
Trzeba napisać nową opowieść o Słupsku – mądrą, wspólną, pozbawioną kompleksów.
Inaczej ktoś inny napisze ją za nas.

Więcej informacji i formularz konsultacyjny znajduje się na str: Strategia Rozwoju Polski do 2035 r. – projekt do konsultacji publicznych – Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej – Portal Gov.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here