Nowa frakcja odpadów w Słupsku? Jasne, pod warunkiem, że potrafisz zarzucić worek ubrań na ramię i zrobić sobie kurs fitness w miejskim autobusie. Seniorzy z odległych dzielnic w roli wolontariuszy programu „Cardio dla klimatu” – oto słupska wizja ekologii i polityki senioralnej.
20 sierpnia 2025 roku trzy największe słupskie spółdzielnie mieszkaniowe – „Kolejarz”, „Czyn” i „Dom Nad Słupią” – wysłały do ratusza i radnych pismo, które trudno zbyć wzruszeniem ramion. To nie prośba o nową ławkę ani o dodatkowy kosz na psie kupy. To głos tysięcy mieszkańców w sprawie nowej frakcji odpadów – tekstyliów.
I ten głos brzmi jednoznacznie: dwa PSZOK-i na całe miasto to kpina, a nie system. Prawo mówi wyraźnie o „łatwym dostępie” do punktów selektywnej zbiórki, tymczasem starsi ludzie czy osoby bez samochodu mogą co najwyżej zrobić sobie wycieczkę krajoznawczą z workiem ubrań pod pachą. I to nie byle jaką – z przesiadką i dodatkowymi kosztami – oczywiście w ramach wspierania miasta. Spółdzielnie pokazują gotowe przykłady: Koszalin, Gliwice, Lębork – miasta, które postawiły kontenery; Wrocław – gdzie jeździ SZOT, czyli samochód zbierający tekstylia; Wałbrzych czy Nowa Wieś Lęborska – gdzie wystarczy wystawić worek przed domem.
To nie jest głos marudzenia, to głos rozsądku podparty faktami. Według danych ministerstwa każdy Europejczyk produkuje rocznie około 11 kilogramów tekstyliów do wyrzucenia. W Słupsku daje to blisko 800 ton rocznie. I… dwa PSZOK-i. 800 ton i dwa punkty! To nie jest scenariusz ekologii, to jest scenariusz kabaretu.
Miasto: radźcie sobie sami
Co na to ratusz? Rzeczniczka Urzędu Miejskiego przesłała odpowiedź dla redakcji Tramwaju Słupskiego, która jest równie krótka, co wymowna:
„W tym roku nie jest planowana zmiana w zakresie frakcji, jakie gromadzone są przy zabudowie wielo- i jednorodzinnej.
PSZOK jest miejscem, w którym możemy oddawać tego typu rzeczy. Pamiętajmy,
że takie odpady nie gromadzone, co oczywiste, z taką częstotliwością, jak inne frakcje (np. bio i plastik), dlatego PSZOK spełnia swoją rolę.
Podobnie jak np. zużyty sprzęt elektryczny, elektroniczny, opony tam możemy dostarczyć zgromadzone np. tekstylia czy obuwie.”
Czyli – jeśli ktoś miał złudzenia – tekstylia w Słupsku trafiają do tej samej kategorii co opony i stara lodówka. Bo przecież każdy mieszkaniec wie, że w domu najlepiej trzyma się w jednym kącie: dywan, zimowe kozaki i dwie zużyte opony. Potem pakujemy wszystko w worek, wsiadamy do autobusu i jazda.
Sąsiedzi mogą, my nie
Tymczasem tuż za rogatkami wygląda to inaczej. W Kobylnicy tekstylia odbierane
są przy okazji wywozu wielkogabarytów – wystarczy wystawić. W Gminie Redzikowo pojawił się osobny termin w harmonogramie. Tak, jest to droższe, trudniejsze logistycznie, ale – uwaga – ktoś tam pomyślał, że mieszkańcy nie są w stanie teleportować się na PSZOK.
A większe miasta? Zielona Góra ma już ponad 40 specjalnych pojemników na tekstylia. Białystok – 700 kontenerów PCK, odbiór przy okazji elektrośmieci
i planowane zbiórki workowe. Poznań wysyła Gratowóz, mobilny punkt odbioru. Kraków odbiera odzież we współpracy z PCK. A Słupsk? Słupsk ma autobus i wory. Chociaż może warto to opatentować – „Segregacja z komunikacją. Innowacyjny model miejskiej mobilności”.
Excel zamiast ludzi
I tu dochodzimy do sedna. W Słupsku problem rozwiązuje się nie poprzez rozmowę
z mieszkańcami, tylko poprzez tabelkę w Excelu. Zamiast zastanowić się, jak ułatwić ludziom życie, łatwiej napisać, że dwa PSZOK-i „spełniają swoją rolę”. Nie spełniają. 800 ton tekstyliów rocznie nie zniknie w dwóch punktach na obrzeżach miasta. Zużyta odzież nadal będzie trafiać do śmieci zmieszanych, albo walać się po śmietnikowych wiatach. Ale kogo to w ratuszu obchodzi? Zawze przecież będzie można nałożyć mandat na spółdzielnię lub mieszkańców.
Seniorzy mogą więc połączyć obowiązki z rekreacją. W ramach słupskiej „polityki senioralnej” – tak chętnie podkreślanej w oficjalnych dokumentach – dostają nie tylko zajęcia w klubach, ale i darmowy program „cardio z workiem na ramieniu”. Zamiast kijków do nordic walkingu – torba pełna ubrań, zamiast trenerki – kierowca autobusu.
Słupsk nazywa to „systemem”. Ja nazywam to zwyczajnym lekceważeniem mieszkańców. A jeśli ktoś uważa inaczej, proponuję wycieczkę dla naszych trzech prezydentek: niech każda weźmie po worze, 10 kilo pod pachę, i spróbuje przejechać autobusem w godzinach szczytu. Bez służbowego auta, bez asysty, za to z siatką między kolanami. To dopiero byłaby prawdziwa lekcja „polityki społecznej
w praktyce”.