Jesteśmy u progu obchodów upamiętniających odzyskanie niepodległości. Znów w Warszawie na corocznym marszu prawicowi radykałowie będą wymachiwać świecą dymną i sztandarem białej Europy. Syreny zawyją jak oszalałe, bo dlaczego niby ktoś miałby się przejmować traumą uchodźców wojennych. Z mównicy sejmowej i w programach jedynie słusznej telewizji prawicowy rząd będzie bronił jedynie słusznych patriotów, bo przecież ci młodzi ludzie z różańcem w ręku cieszą się z wolnej Polski. Jest to więc wystarczający powód do demolowania miasta, podpalania śmietników, wyrywania kostek chodnikowych. Problem polega jednak na tym, że broniący tego przemarszu politycy mówią sami do siebie i nie dyskutują publicznie po to, by się porozumieć, ale po to, by w tych dyrdymałach się utwierdzić. To najlepszy przykład kraju niekomunikacyjnego. Bo choć słyszymy wypowiadane „WY”, to i tak wszyscy wiedzą, że oni zwracają się tylko do siebie. Niby kraj Solidarności i filozofii Tischnera, ale pozorowane rozmowy służą im głównie do tego, by scementować ich własną elitarność. WY i MY jest po to, by wciąż pogłębiać okop między Wami i Nami.
Aż dziw, że nadal tego patriotyzmu nie umiemy się nauczyć, bo, wyjaśnijmy sobie raz na zawsze, to, co widzimy podczas marszu 11 listopada, nawet przy najlepszych intencjach patriotyzmem nazwać nie wolno. Bo tam wstęp mają tylko malowani chłopcy prawicy w bluzach z napisem: „Śmierć wrogom ojczyzny”.
Polscy nacjonaliści ukradli Święto Niepodległości, uzurpując sobie prawo do narodowej symboliki, a wszystko to z namaszczeniem „pierwszego” prezesa w Polsce i z poświęceniem na Jasnej Górze. Tu nie ma miejsca na nic innego, jak tylko na głośny sprzeciw wobec rasizmu na ulicach i nienawiści na transparentach, na wołanie o przemoc człowieka wobec człowieka. To nie jest tylko wstyd przed innymi krajami, to jest wstyd po prostu. Nie ma mowy o usprawiedliwianiu takich zachowań. Każdy, kto skanduje „Biała Polska dla Polaków”, każdy, kto podnosi transparent „Europa będzie biała” albo widząc te hasła, przyłącza się do pochodu, ponosi za to odpowiedzialność. Dołączając do niosących takie przesłanie, my także podpisujemy się pod nim. Nie jest usprawiedliwieniem, że sam pan premier zachęcał do udziału w obchodach. Każdy kij bowiem ma dwa końce, jeden należy do nas, a drugi nie. Podobnie jest w sprawach społecznych, każdy problem ma dwa wymiary. Jeden to niezbywalna odpowiedzialność jednostkowa, czyli wolna wola, sumienie. Drugi to warunki społeczne, sytuacja polityczna i cały wieloaspektowy kontekst, w którym dana rzecz się dzieje. Z tej perspektywy wynika, że sytuacja się nie zmieni, dopóki nacjonalizm buzuje, a ekstremiści kwitną. Sami jednak te warunki współtworzymy.
Dyskusja wokół Marszu Niepodległości powtarza się co rok i będzie wracała nieustannie, bo do dzisiaj nikt nie potrafi udzielić informacji, jak to możliwe, że w tak zniszczonej przez nazistów Warszawie pozwala się na marsze grup romansujących z hitlerowską symboliką. Problem w tym, że ten margines zaczął się sukcesywnie poszerzać, a do przestrzeni publicznej zaczęły przenikać hasła, które do tej pory lądowały w szufladzie dla ekstremizmów. Jeśli weźmie się pod uwagę choćby kilka ostatnich kampanii wyborczych, to partie identyfikujące się jako centrum zaczęły posługiwać się językiem przywołującym nienawiść względem obcych kulturowo przybyszów albo nawet własnych obywateli. To, co radykalne i wyparte stało się normalnością, którą przypieczętowały obchody Święta Niepodległości w 2018 roku z udziałem państwowych władz.
Jak stać się patriotą i uczestnikiem Marszu Niepodległości, którego prawicowy rząd kocha i ceni za młodzieńczy zapał
Mamy XXI w., więc trzeba zadbać o media socjalne – biało-czerwony avatar jest tutaj podstawą. Można jeszcze dorzucić znak Polski Walczącej, a w statusie koniecznie należy wpisać, że właśnie przeczytałeś „Kamienie na szaniec” albo zacytować „święta miłości kochanej ojczyzny” – nieważne, że nie wiesz nawet skąd ten cytat. Możesz też dla odmiany wrzucić jakiś wers z „Roty”, ale z tym bym uważała, bo Konopnicka była osobą biseksualną i mocno zaangażowaną w walkę o równouprawnienie kobiet.
Możesz jeszcze wkleić obrazki z orłem białym albo rycerza na koniu. Ważne, by koń nie był akurat arabem, ale już hucuł będzie w sam raz. Prawdziwy patriota musi mieć skrajnie radykalne prawicowe poglądy, więc do tego wszystkiego trzeba by dorzucić kilka memów
o uchodźcach, gejach czy walczących o swoje prawa kobietach. Zalecam tylko ostrożność ze swastykami, bo to symbol nadal zakazany i facebook może zablokować ci konto. Tworzenie patriotycznego wizerunku można rozpocząć z miesięcznym wyprzedzeniem, niech inni wiedzą, że jesteś swojak.
Ważna sprawa, to sprawdzić, jaka będzie 11 listopada pogoda. Bo w czarnych dżinsowych rurkach i kurtce typu flyers możesz trochę zmarznąć. Nie mówię już o tym, że przez głowę traci się najwięcej ciepła, więc ogolony właśnie łeb najlepiej schować w kaptur. Zawsze pod kurtką możesz ukryć dodatkową bluzę, bo nie dość, że cię ogrzeje, to będzie dyskretna i nie wyjdziesz na lamusa, który boi się wiaterku i przeziębienia. Twarz koniecznie należy zasłonić, by policja nie rozpoznała cię na monitoringu. Żeby nie było nudno, możesz zaopatrzyć się w maskę o barwach ulubionego klubu.
Z błyskawicą uważaj, bo przywłaszczyły ją sobie lewaczki, więc koledzy mieliby duży problem, żeby nie przyłożyć ci w ryj w zamieszaniu. Pamiętaj o odpowiednich akcesoriach niezbędnych w Marszu Niepodległości. Biało-czerwony sztandar czy transparenty z odpowiednimi hasłami w stylu „Polska! Młodość! Nacjonalizm!” czy „Polska dla Polaków” to bardzo dobry dodatek do wyposażenia podstawowego, czyli rac, petard, kijów bejsbolowych. Jednak gdybyś nie zabrał ze sobą wystarczająco dużo rekwizytów, to pamiętaj, że zawsze można wyrwać trochę kostek brukowych albo rozwalić jakąś niewinną ławeczkę. Gdybyś nie dał rady, to koledzy pomogą.
Co jeszcze możesz zrobić, by udowodnić, jak wielkim jesteś patriotą?
Rzucać, demolować i w ogóle pójść za tłumem. Możesz też coś podpalić, ale tylko te miejsca na których wisi tęczowa flaga. Pamiętaj, policja nie jest po to, by cię chronić, ale by ci przeszkadzać. Dziennikarzy unikaj, bo zrobią ci fotę i puszczą do sieci, a matka zawsze cię rozpozna. Będzie dym, bo powiedziałeś, że jedziesz do kumpla na działkę. Więc z pieśnią na ustach i różańcem zamiast kastetu walcz o swoje wartości. Tylko nie wolno bić swoich, ale tamtych. A tamci to właściwie wszyscy inni. Kobiety z dziećmi, lamusy z psami, rowerzyści i biegacze w parku, pasażerowie tramwaju, obcokrajowcy i ci śmieszni starcy w zielonych mundurkach, z broszkami na piersi. Lepiej niech ci wszyscy siedzą w domach. To jest polskie święto i tak świętują „prawdziwi patrioci”. Za kilka lat i tak będziesz się tego wstydził, a swoje dzieci będziesz uczył, że agresja to kiepski sposób na życie, a wandalizm jest karalny.
A ja znów ze smutkiem będę patrzeć na płonącą na czerwono i zdemolowaną Warszawę i tylko boję się, że barwy narodowe, sponiewierane i zhańbione długo nie podniosą się z ziemi. Bóg, honor, ojczyzna brzmią dzisiaj jak śmiech błazna, który bardziej przeraża niż śmieszy.
(Art. inspirowany był wpisem na stronie fb. „Dizajnuch” oraz książką „My fajnopolacy” Piotra Stankiewicza.)