W kraju, w którym za kradzież milionów dostaje się ordery, a za podanie koca
i butelki wody można trafić przed sąd, wyrok uniewinniający nie jest powodem do fanfar. To akt oskarżenia – wobec nas wszystkich.
Pisząc ten list, nie zwracamy się do osób, lecz do samego faktu. Do absurdu, który przez trzy lata wisiał nad Polską jak cień i wyrzut sumienia. Do procesu, w którym koc, butelka wody i kromka chleba stały się dowodami rzeczowymi, a empatia – przestępstwem wymagającym obrony. Do rzeczywistości, która pokazała, jak łatwo prawo może zostać użyte przeciwko temu, co najbardziej ludzkie.
Przepraszamy za kraj, w którym można nagradzać kradzież milionów, a karać podanie kubka herbaty.
Za państwo, które nie ma siły ścigać mafii paliwowych, handlarzy respiratorami czy złodziei w białych kołnierzykach, ale znajduje czas, by tropić tych, którzy w zimnym lesie podali pled dziecku.
Za prokuraturę, która przez trzy lata uparcie budowała akt oskarżenia z niczego, jakby dobroć była materiałem wybuchowym, a solidarność – zorganizowaną zbrodnią.
Przepraszamy za wymiar sprawiedliwości, który potrzebował trzech lat, by odkryć to, co elementarne: że ratowanie życia nie jest przestępstwem.
Za salę sądową, która stała się miejscem walki o najprostsze prawdy, zamiast naturalną przestrzenią obrony wartości.
Za to, że dopiero wyrok musiał przypomnieć, iż przyzwoitość nie powinna wymagać sądowego stempla.
Przepraszamy za społeczeństwo, które zbyt długo milczało.
Za to, że przywykliśmy do obrazu ludzi marznących w lasach, jakby byli częścią krajobrazu, a nie dramatem naszych czasów.
Za to, że łatwiej nam uwierzyć w język o „zagrożeniu hybrydowym” niż w płacz dziecka na granicy.
Za to, że wiwatujemy dziś na widok uniewinnienia, zamiast krzyczeć głośniej: jakim cudem do tego procesu w ogóle doszło?
Bo to nie był proces o prawo. To był proces o moralność. Proces o to, czy w Polsce roku 2025 wolno jeszcze być człowiekiem. Sam fakt, że w ogóle musieliśmy zadać to pytanie, jest plamą na naszym zbiorowym poczuciu przyzwoitości.
Uniewinniono pięcioro ludzi. Ale nie uniewinniono nas. My zostaliśmy oskarżeni
o obojętność, o milczenie, o zgodę na system, który z człowieczeństwa robi paragraf. Bo kraj, w którym dobroć staje się podejrzana, a solidarność wymaga adwokata, nie jest już krajem wolnych ludzi.
Bo zobaczcie, jak wygląda ta rachunkowość moralna:
– Za koc w lesie – akt oskarżenia.
– Za willę plus – order.
– Za chleb podany głodnemu – trzy lata procesu.
– Za miliony wyprowadzane z publicznych pieniędzy – posada w radzie nadzorczej.
– Za kubek wody – kajdanki.
– Za kłamstwo na mównicy sejmowej – owacje.
To nie jest już ironia losu. To mechanizm, w którym system uczy nas bać się empatii,
a nagradza cwaniactwo i bezkarność. W kraju, który lubi powoływać się na Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, dzisiejsi Sprawiedliwi trafiają nie na pomniki, ale na ławę oskarżonych. W kraju, który wspomina Solidarność, solidarność wobec obcych traktuje się jak zdradę. W kraju, który chwali się gościnnością, posiłek dla potrzebującego staje się dowodami w sprawie karnej.
Ten list jest więc listem wstydu
Świadectwem, że żyjemy w państwie, które potrafi uczynić z empatii zagrożenie,
a z przyzwoitości – podejrzany towar.
Świadectwem, że nasze społeczeństwo nauczyło się milczeć, gdy przyzwoitość staje przed prokuratorem.
Świadectwem, że daliśmy sobie wmówić, iż humanitaryzm to zagrożenie, solidarność
to spisek, a odruch serca – potencjalne przestępstwo.
Prawdziwy triumf prawa polegałby na tym, że taki proces nigdy by się nie odbył. A skoro się odbył, to nie ma w nim nic z triumfu – jest tylko rachunek sumienia. To nie fanfara, to syrena alarmowa. Bo jeśli trzeba sądu, by przypominał nam najprostsze prawdy, to znaczy, że nasza cywilizacja znalazła się na niebezpiecznym zakręcie.
I właśnie dlatego ten wyrok nie jest końcem, ale początkiem rachunku sumienia. Prawdziwy test dopiero przed nami – wtedy, gdy kolejny człowiek zmarznie w lesie, a my będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zatrzymamy się i podamy mu kubek wody, czy odwrócimy wzrok w obawie przed paragrafem.
Historia nie pyta o wyroki sądów, lecz o to, jak zachowaliśmy się wobec cierpienia drugiego człowieka. Historia zapisze nie tylko to, że Piątka z Hajnówki została uniewinniona, ale przede wszystkim to, że w ogóle musiała stanąć przed sądem. I zapisze, czy wyciągnęliśmy z tego wstydliwego faktu lekcję, czy pozwoliliśmy, by pozostał anegdotą o absurdzie prawa.
Dlatego mówimy dziś jasno:
Nie wolno nam przyzwyczajać się do nieludzkości.
Nie wolno nam wiwatować, gdy sąd ogłasza to, co fundamentalne.
Nie wolno nam akceptować świata, w którym empatia wymaga obrońcy, a dobroć – aktu uniewinnienia.
Bo kraj, który musi uniewinniać przyzwoitość, nie jest krajem wolnych ludzi.
I dopóki będziemy w nim żyć, każdy z nas pozostaje podsądnym – w procesie, jaki prowadzi wobec nas historia.
Redakcja Tramwaju Słupskiego