Kiedy – już ponad rok temu – przyjechałam na Pomorze, pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, był wszechobecny gryf. Gryf w herbie miasta, gryf dynastii książąt, w przedszkolu, ratuszu, hali, klubie sportowym. Kto czytał Harry’ego Pottera, ten bez skojarzeń nie pozostanie. W niniejszym artykule przyjrzymy się bliżej tej mitycznej bestii, która zerka na nas zza każdego słupskiego rogu. Ponieważ jednak pogoda za oknem oraz zera na cenie węgla nie dają nam ostatnio powodów do uśmiechu, postanowiłam chociaż z gryfem trochę pożartować.
Bliski Wschód – kraina Eufratem, Tygrysem i… gryfem płynąca
Podania o gryfach sięgają czasów przed Chrystusem. Opowieści o nim pochodzą nawet sprzed 5000 lat (przełom IV i III tysiąclecia p.n.e.), więc rodowód ma, można rzec, dosyć imponujący. Najwcześniej wzmianki o nim pojawiły się na Bliskim Wschodzie – w Mezopotamii, Asyrii, Persji i Egipcie. W każdej kulturze gryfy trochę się od siebie różniły, ale ten najbardziej powszechny – stwór o ciele pół orła i pół lwa – dotrwał do naszych czasów niezmieniony. To znaczy, że tak jak Egipcjanie czy Grecy wyobrażali sobie gryfa, jak wyobrażali go sobie znamienici rycerze i szlachcice, tak samo i my o nim myślimy. To w najdawniejszych wschodnich mitach możemy znaleźć gryfy z oślimi, końskimi, a nawet kocimi uszami, z rybim grzebieniem, grzywą konika morskiego, wężowym ogonem albo z ciapkami na brzuchu. W Mezopotamii pierwszy gryfopodobny twór kojarzony był z wyobrażeniem Tiamat, bogini matki, personifikacji oceanu, zamordowanej przez najważniejszego boga Babilonu Marduka. Jawi się badaczom także jako powiązany z Apkallu, duchem czy też demonem, a nawet półbogiem na terenach Asyrii i Babilonii. Jego figurki możemy nazwać starożytnym monitoringiem osiedlowym – zakopywano je w domach, aby odstraszyć nadciągające zło. Większość mieszkańców Babilonii nie przepadała za gryfem – znane były jako bestie złe, demoniczne i związane z podziemiem, ogólnie ujęte raczej w kategorii „blee”. Z Mezopotamii gryf „przeleciał” do Egiptu, a tam doczekał się awansu i zaczął być kojarzony bardziej pozytywnie. Z krainy faraonów znamy go głównie dzięki hieroglifom. Widnieje w nich albo z ciałem lwa i głową sępa lub sokoła, albo jako lew o głowie człowieka, choć ten twór jest opisywany raczej jako sfinks. I w tej cywilizacji łączono go z bogami takim jak Montu (bóstwo opiekuńcze Teb i opiekun wojny), Setem (władcą chaosu, przemocy – dosyć ciemnym typem), a nawet Horusem. Gryf miał opiekować się także ciałem Ozyrysa, własnością bogów, boskich praw, pośmiertnymi klamotami faraona, być związanym ze słońcem. Majestatyczny strażnik (tak go widziano) w roli boskiego ciecia. Później gryf stał się „maskotką” Persji. Umieszczano go na blaszkach, zapinkach, płaskorzeźbach, świątyniach, pałacach. Dziś popularnością konkurowałby zapewne z pewnym logiem na sportowych butach. Dzięki perskim podbojom oraz kontaktom handlowym gryf przeniósł się do świata grecko-rzymskiego. Ówcześni Grecy chętnie włączyli go do swoich mitów, ale po poprzednim tuningu. Ujednolicili jego wizerunki i podania, sprowadzając go już na stałe do najsłynniejszej formy – bestii z górną połową ciała orła i dolną lwa. Według starożytnych gryfy wraz ze swoimi skarbami miały zamieszkiwać dalekie tereny na północy, według uczonych dzisiejszych chodziło o Europę środkowowschodnią albo Europę wschodnią, prawdopodobnie Ukrainę (uprzedzę optymistów – jeśli do dziś nie znaleźliśmy złotego pociągu, to gryfiego złota też nie ma co szukać). Pisano też przede wszystkim o Scytii, w co sami Scytowie wierzyli dzięki znajdywanym tam kościom dinozaurów interpretowanym jako gryfie. Dinozaury za pomyłkę żadnych zażaleń nie składają.
Gryfy strzegły ogromnych gór, w których wykopywały złoto. O swoje majątki toczyły bitwy z jednookimi jeźdźcami Arimaspami, co skrzętnie dokumentowały greckie wazy. A jak takim skorupom nie wierzyć? Ponoć to właśnie przez owych jeźdźców gryfy zaczęły nienawidzić koni. Konie i gryfy stały się zawzięcie zwaśnionymi istotami. H. Bedingfeld i P. Gwynn-Jones uważają, że to mógł być powód noszenia w bitwach tarcz z gryfami – konie przeciwnika miały spanikować na widok swojego arcywroga. Czasami jednak wśród koni i gryfów zdarzała się para (Romeo i Julia), która angażowała się w zakazaną miłość. Z takiego związku rodziła się istota zwana hipogryfem (pół koń, pół gryf). Inni z kolei wierzyli, że gryfi land to tereny indyjskie. Broniły tam skarbów orientu. W łańcuchu pokarmowym konkurowały z lwem i słoniem, acz potrafiły pokonać smoka. Problem miały tylko z tygrysem, bo był dla nich zbyt szybki, ale to można im przecież wybaczyć. Nie miał tam ptasich skrzydeł, tylko błony, dlatego latał niezgrabnie – niczym wujek tańczący w późnych godzinach na weselu. W wolnych chwilach, gdy nie chroniły bogactw, zaprzęgano je do rydwanów. Tak jak i greccy bogowie. Siodłał je Apollin i Dionizos, a nawet sam Aleksander Wielki (temu przyznać trzeba, że miał niezły PR). Towarzyszyły bogini mądrości Atenie, ale przede wszystkim zarezerwowała je bogini przeznaczenia Nemezis. Według mitów to właśnie gryf miał chronić i obracać wieczne koło losu, które przynosiło zemstę (przy dzisiejszej inflacji mam wrażenie, że ten nasz pomorski gryf machnął kółkiem o raz za daleko).
O gryfach wspomina także Biblia. W księdze kapłańskiej, gdy wymieniane jest to, co koszerne i niekoszerne, czyli pierwsze izraelickie menu, gryf jest wskazany jako ten, którego spożywać kategorycznie nie wolno. Założę się, że gdyby to zabłąkany Polak usłyszał, kazałby potrzymać sobie piwo i poszedł polować na gryfie mięsko na przysmaki grillowane.
Jak oni mają, to ja też chcę, czyli epoka średniowiecza
Po starożytności przyszła pora na średniowiecze i tutaj początkowo gryfy nie były aż tak sławne. H.L. Kryśkiewicz uważa, że gryf mógł się spopularyzować po krucjatach – gdy symbole orientu zafascynowały nasze wojujące na wschodzie europejskie zakute w blachę łby, znaczy kwiat europejskiego rycerstwa, najzacniejszych mężów itd. itp. Wracając, spakowali więc w walizkę nie tylko łupy, dziewicę, szczątki świętych, ale także wiedzę i rodzącą się pasję do kultury arabskiej. (Mogły się one też spopularyzować podczas arabskich podbojów w Europie). Gryf stał się symbolem heraldycznym, a jak to Kościół zobaczył, to, wiadomo, uznał, że pogańskie znaczenia trzeba jak najszybciej schować, zatuszować i udawać, że ich nigdy nie było. Orłolew stał się więc symbolem Chrystusa ponieważ jego dwojaka natura przypominała dwojaką naturę Zbawiciela – boską i ludzką. Każda epoka ma jak widać swojego… Kurskiego. Wikipedia podaje, że pisarz Stefan Szkot uważał, iż gryfy były monogamiczne – jak się raz zakochały, tak przy jednym partnerze trwały aż do wyzionięciach ducha. Skąd miał taką wiedzę, kto był jego informatorem, tego strona nie podaje. Za to gdy tylko ową ciekawostkę kościelni przeczytali, zadarli sutanny i postanowili od razu z gryfa zrobić symbol małżeństwa. Gryfy opisywano jako stworzenia drapieżne, wredne, groźne, które po spotkaniach zbyt wielu istot żywych nie zostawiały, więc nie jestem pewna, czy to był taki dobry symbol męża i żony, ale nie mnie to oceniać. Gryfy według mnie bardziej pasują do zawodu prawnika. Dodatkowo napisała o nim (o gryfie, nie o prawniku!) niemiecka mniszka, błogosławiona Hildegarda z Bingen, opisując rozrodczość gryfów, które w trakcie „porodów” szukały jaskiń o wielkich komorach, ale małych wejściach, po czym składały w nich trzy jaja. Z kolei płynącego łodzią świętego Brendana przed gryfem, o czym sam zażarcie zaświadczał, ocalił boski posłaniec w postaci ptaka. Właśnie dlatego ostrzegają nas, Drodzy Czytelnicy, aby nie pić słonej wody.
Gryf był mimo wszystko istotą kojarzoną z siłą, majestatem. Były szybkie, odważne, groźne – dlatego często umieszczano je w herbach rodowych książąt i szlachty. Zwierzętom tym przypisywano również pychę i zachłanność. Przypadek? Nie sądzę.
Jak gryf dotarł na Pomorze i czy w herbie miasta mamy arabski symbol?
O tym, skąd się wziął gryf na Pomorzu, jest wiele teorii. Romantycy uważają, że gryf był rodzimym słowiańskim symbolem, który później przejmowano do pieczęci i tarcz, aby kontynuować własne tradycje. Słowianie zaś mieli poznać go dzięki kontaktom handlowym z Arabami na Rusi czy Wolinie. Dowody na to są jednak tak słabe jak nasze wyniki na Euro, więc co niektórzy mogą odetchnąć z ulgą. Inna koncepcja mówi, że książęta pomorscy gryfa przywieźli ze sobą właśnie z Ziemi Świętej w czasie wypraw krzyżowych. Jeszcze inni badacze uważają, że nasi książęta podążali za modą państw sąsiednich – Meklemburgii, terenów Kujaw, Śląska, Polski. Przywozili go też niemieccy rycerze podczas lokacji miast. Nieważne jaki wiek, trzeba być trendy! Prawdopodobne jest też założenie o połączeniu symboli imperiów, których Pomorze na początku XII w. było wasalem (a to właśnie na ten wiek dotarcie gryfów na Pomorze się datuje). W herbie I Rzeszy był orzeł, a Danii – lew. To władcom tych państw pomorscy książęta złożyli hołd. Gryf stanowił siłę, niezależność, symbol wielkich imperiów. Bogusław I chcąc się trochę pocieszyć i podnieść ego, mógł takiego gryfa sobie upodobać. A za rodem Gryfitów – także miasto Słupsk.
Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gryf#cite_note-Friar-34
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipogryf
Bird Apkallu, Characterized as Griffin Demons
H. Kryśkiewicz „Gryf w świecie starożytnym – źródła wizerunku, konotacje symboliczne oraz okoliczności upowszechnienia na obszarze śródziemnomorskim” SAMAI 5 (2020) 23
https://bestiariusz.fandom.com/pl/wiki/Gryf
K. Kleczkowska, Grypomachia – walka gryfów z Arimaspami w źródłach starożytnych (w:) Istoty hybrydalne i zmieniające postać w kulturach europejskich i azjatyckich, red. K. Mikoś, K. Kleczkowska, Kraków 2015, s. 19–43.
https://przekroj.pl/kultura/krotki-przeglad-mitycznych-istot-latajacych-tomasz-wisniews
H.L. Kryśkiewicz Recepcja symbolu gryfa na Pomorzu Zachodnim, (w: ) „Przegląd zachodniopolski 4/2014
Z. Szultka Herb miasta Słupska (w:) „Zapiski historyczne poświęcone historii Pomorza i krajów bałtyckich” tom 49, zeszyt 1. 1984 r.
„Pod skrzydłami gryfa” i in., Szczecin 2014 r.