Poezja lekkoatletyki

0
752

Nie byłoby dzisiejszych sukcesów lekkoatletów AML, gdyby obecnych szkoleniowców nie namaścił kiedyś, jeszcze jako zawodników, Ryszard Ksieniewicz. Wkrótce na stadionie 650-lecia odbędzie się jego memoriał, kolejny już. Mało osób wie, że Ksienio, niegdyś zawodnik, potem świetny trener, był także… poetą.

Ksieniewicz, który zmarł 14 kwietnia 2010 roku, był honorowym obywatelem Słupska. Nad morze trafił po wojnie – z Nieświeża, czyli miejscowości leżącej na dzisiejszej Litwie. To tam w 1933 roku się urodził.

Życiorys

Do Słupska przybył w czerwcu 1946 r., a w 1951 zaczął uprawiać dziesięciobój. Pierwsze treningi odbywał nie na stadionie, ale w centrum miasta – na placyku w dzisiejszym Parku Waldorffa. Trenował także na zapleczu budynku przy ulicy Łukasiewicza, gdzie mieści się obecnie Poczta Polska. Tam miał swoistą powojenną siłownię. Tak to wspominał w książce Jana Wodeckiego („Słupska lekkoatletyka 1945–2007”) o słupskiej lekkoatletyce.
– Naprzeciw domu stacjonowali rosyjscy żołnierze. Często wieczorami słychać było śpiewy i granie na akordeonie. W ciągu dnia w starym garażu za ogrodzeniem żołnierze wykonywali różne ćwiczenia sportowe, szczególnie na drążku, który mieli tam zamontowany. Wymyki i podciągania imponowały nam – młodym chłopcom z sąsiedztwa – nigdy tego nie widzieliśmy. Pewnego dnia uradziliśmy, że podobne urządzenia można zrobić samemu. Po drugiej stronie ul. Jagiełły (obecnie teatr) mieszkali bracia
W. i R. Racek. Wokół ich gospodarstwa rosły potężne drzewa, które idealnie nadawały się do umieszczenia różnych przyrządów. Wokół były same gruzy zwalonych budynków, więc ze znalezieniem rur czy innych przedmiotów nie było problemów. Utworzyliśmy tzw. małpi gaj. Był to rok 1951. Zaraz po zakończonych zajęciach szkolnych (uczęszczaliśmy do Szkoły Przemysłowej przy „Famarolu”) zbieraliśmy się razem, by ćwiczyć. Tuż obok mieścił się Stary Teatr i na jego zapleczu znaleźliśmy starą, poniemiecką piaskownicę, służącą za skocznię w dal i wzwyż. Najpopularniejszym zajęciem były tzw. wieloboje rzutowe. Do tego służył kamień przypominający kulę. Wymyślaliśmy różnego rodzaju rzuty, np. lewą i prawą ręką, do tyłu i do przodu. Przy teatrze stał betonowy płot, na którym narysowaliśmy olbrzymią tabelę punktową. I tak zaczęły się rozgrywki. Do rzutów dołączyliśmy również skoki: w dal z miejsca, rozbiegu, wieloskoki na lewej i prawej nodze. W zależności od ilości biorących udział w rozgrywkach ustalało się punktację. Później doszły wyścigi wokół parku przy ulicy Jagiełły – wspominał w książce Ksieniewicz.
Predyspozycje, które posiadał, spowodowały, że na poważnie zainteresował się sportem.
Trafił na stadion przy ul. Madalińskiego – oczywiście wtedy jeszcze nie nazywał się on stadionem 650-lecia.
Szybko poznano się na talencie Ryszarda Ksieniewicza. Był tak wszechstronny, że został dziesięcioboistą.

Zawodnik

Startował w barwach Startu Koszalin (miasto to było ówczesną stolicą województwa koszalińskiego, istniejącego od roku 1950 do 1975). Był także lekkoatletą Startu Słupsk i Iskry Białogard. Szybko przyszły sukcesy. Największe osiągał podczas mistrzostw Polski, zdobywając dwa złote medale (1958 i 1959), dwa srebrne (1957 oraz 1960) oraz jeden brązowy (w 1962). Dodatkowo trzy razy plasował się na miejscach w pierwszej ósemce krajowego czempionatu: w 1956 był ósmy, w 1964 zajął czwartą lokatę, a w 1965 ponownie był ósmy. Podczas mistrzostw kraju w 1958 roku ustanowił nowy rekord Polski w dziesięcioboju: 6221 pkt.

Jeszcze zawodnik, a już trener

Jeszcze będąc zawodnikiem, rozpoczął także pracę trenerską. W 1967 r. ukończył studium trenera lekkiej atletyki i zaczął pracę jako szkoleniowiec. Wielokrotnie pełnił obowiązki trenera kadry wojewódzkiej, a w latach 1987-1988 był już trenerem kadry Polski w rzucie oszczepem.
Zawodnicy Ksieniewicza reprezentujący słupskie kluby sportowe (Piast i Gryf) zdobyli około 80 medali podczas lekkoatletycznych mistrzostw Polski.
Za działalność w czerwcu 2006 r. Rada Miejska nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Jego imieniem została nazwana hala lekkoatletyczna, która powstała w sąsiedztwie stadionu w Słupsku i została oddana do użytku w 2012 r.
Od wielu lat na stadionie 650-lecia odbywają się mityngi imienia Ksieniewicza. W tym roku będzie to już IX memoriał tego szkoleniowca. Praktycznie impreza ta kończy oficjalny lekkoatletyczny sezon w regionie.

Sport zajęciem, poezja pasją

W przypadku Ryszarda Ksieniewicza sport to jedno, ale inna pasja – poezja, to drugie. Ta wrażliwość towarzyszyła mu od wczesnej młodości, z czasem przelewał ją na papier. Ksieniewicz przez całe życie pisał wiersze, fraszki, przemyślenia, epigramy. Opublikował je jeszcze przed swoją śmiercią w tomiku wierszy. Zebrał tam swoje utwory z różnych okresów, chociaż najwięcej jest tych z ostatnich lat życia. Większość jest datowana na 2008 rok. Niektóre z nich traktują o sporcie, inne o dojrzewaniu, zwykłym życiu, nieco filozoficzne, jeszcze kolejne o historii. Chociażby o tym, jak opuszcza Nieśwież w 1946 roku, by z rodzicami przeprowadzić się do Polski.

1946
Pamiętam rok czterdziesty szósty
I tych co płacząc nas żegnają
Serce się ściska, w głowach pustka
Są smutne drzewa, bo zostają
Pochylone krzyże, puste cmentarze
Duchy ukradkiem łzy ocierają
Kto wam ojczyznę opuścić każe
I tylko ptaki wciąż śpiewają
Ziemio kresowa, gdy czas nadejdzie
Będziemy Ciebie w wierszach opisywać
A gdy ostatni z nas odejdzie
Kto będzie Ciebie opłakiwać
Ty, który jesteś w Niebie
Spraw byśmy mogli tam powrócić
W modlitwach wciąż błagamy Ciebie
Jeśli nie za życia – racz nam je skrócić.

Sam będąc sportowcem, Ksieniewicz rozumiał innych sportowców. Patrzył na życie jak oni, znał słabe punkty, mocne strony i rozumiał marzenia. A także rozczarowania. Nic więc dziwnego, że musiało to znaleźć upust w jego twórczości, na przykład w utworze dedykowanym zmarłej na raka w 2008 roku siatkarce Agacie Mróz.

Agacie Mróz
Żyłaś radosna w młodości istnienia
promieniowałaś radością wokół siebie
kogo spotkałaś w swoim życiu
wspomni z łezką w oku Ciebie
I na wieczność zapamięta
wiotką jak ździebełko maku
nim zabrało Cię przeznaczenie
w ciszy odchodząc nie dałaś znaku
Twoje prochy wiatr rozniesie po świecie
i opadną one na kwiecie pachnące
w pamięć wnikniesz dokąd żyjemy
budzić będą wspomnienia gasnące
Śmierć nie była milsza
niż życie pełne cierpienia
twa maleńka istotka co żyje
będzie śladem twojego istnienia

Ryszard Ksieniewicz potrafił odszukać w sporcie i poszczególnych dyscyplinach takie odniesienia do życia, że można było się zadziwić, że trener ma taką wyobraźnię. A także… swoiste poczucie humoru:

Sportowiec
Dziś przeczytałem w „Przeglądzie Sportowym”
o naszych szansach w sporcie światowym
że będzie marnie na Olimpijskich Igrzyskach
od lat problemem nie jest nowym
Do przygotowań kadry sportowej
sam mam spojrzenie nader krytyczne
ja na ten przykład mam większe szanse
za to sportowcy marne faktycznie
Weźmy na przykład walki bokserskie
by wygrać trzeba znać triki
gdy mi się uda pożyczyć forsę
to też jak bokser robię uniki
Dajmy na to ciężary i wyciskanie
Taki wysiłek sam pewnie znasz
wycisnąć złotówkę od matki na piwo
jakiegoś urodziła takiego masz
Matka na siłę mnie ożeniła
że niby mogę się ustatkować
jak dużą rodzinę będę miał
nie będę jak sport jej traktować
Gimnastyk na drążku wymyki robi
a ja się muszę nagłówkować
by się na wódkę od żony wymknąć
mówię, że jadę zatankować
Dajmy na to lekkoatletyka
ze sportów byłem oddany biegom
jakże one dają możliwość
gdy całe życie za dziewczynami biegam
W tej pięknej dyscyplinie
są konkurencje jak różne rzuty
mam dosyć całej mojej rodziny
bez przerwy myślę jak ją porzucić
Trudno w skokach przygotować formę
więc mogę zostać kadry doradcą
będąc specem od skoku w bok
po konsultacji ze mną lepiej poradzą
Jeszcze tylko o piłce nożnej
Benhaker każe wciąż w nią kopać
za plotkowanie o mnie pod nieobecność
jak wrócę swojej muszę dokopać
Sami widzicie kto winien jechać
faktycznie znaleźć się w Pekinie
ten kto się dobrze przygotował
w niejednej sportu dyscyplinie.

I jeszcze na koniec coś niezwiązanego ze sportem, ale chyba dotykającego czegoś ważnego, z czego zdawał sobie sprawę Ksieniewicz. Może ważniejszego niż sport.

Struny
Drżą jesienne liście złote
tak jak gitar struny
wiatr je gdzieś unosi
jak jesienne chmury
Pod palcami drgają
bo je grajek trąca
liście gdzieś tam płyną
gdy je wiatr potrąca
Niech trwa melancholia
i dni wolno płyną
znikną gdzieś w oddali
i w przeszłość odpłyną
Liście zasną pod śniegiem
sobie świat otulą
i spoczną do wiosny
zgodnie z praw naturą

Spotkanie
Z trudem pełzł żółw
po polnych bezdrożach
aż spotkał psa
co wałęsał się w zbożach
Jakiś ty nieszczęśliwy
dumny pies rzecze
ja obiegnę pół świata
zanim ty się dowleczesz
A na to żółw
mój ty szybki przyjacielu
ja żyję dłużej od ciebie
i zdążę dojść do celu
Ty służysz swemu panu
i mieszkasz w starej budzie
ja jestem wolny mam dom
nie czekam co dadzą ludzie.

Memoriał Ryszarda Ksieniewicza odbędzie się na stadionie 650-lecia przy ul. Madalińskiego w niedzielę 18 września. Zapraszamy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here