Pieskie życie

0
442
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W ostatnim czasie miałam przyjemność przeczytać bardzo ciekawy artykuł o “stadzie” psioludzkim traktujący o tym, iż nie jesteśmy stadem w potocznym rozumieniu. Stanowimy patchtworkową rodzinkę złożoną z dwóch zupełnie różnych gatunków zwierząt, w związku z czym typowa hierarchia, jaka występuje np. w wilczym stadzie w naszej psioludzkiej rzeczywistości, nie będzie mieć miejsca.

Co zatem dzieje się w rodzinie „mieszanej”?

Kto dowodzi? Kto jest szeregowcem, a kto sierżantem?

Psy domowe mieszkające z człowiekiem i mające do towarzystwa przedstawiciela swojego gatunku z nim stworzą namiastkę stada, którego obserwacja może przynieść wiele frajdy. Od lat przez nasz dom przewijało się po kilka psów naraz pozwalając poszerzać wiedzę na temat psich zachowań. Największym zaskoczeniem i odkryciem była relacja starszego psa Dodka i młodszej suczki Buby, która dołączyła do nas jako podrostek, gdy Dodek osiągnął już słuszny wiek 6-ściu lat. „Zamach stanu” nastąpił pierwszego dnia w momencie przybycia Buby do naszego mieszkania, wyraził się zajęciem dużego, z założenia wspólnego legowiska, do którego nasz biedny pies bał się wejść. Po dwóch czy trzech próbach wejścia przodem i dostaniu od panny po pysku, zaczął wchodzić na posłanie tyłem. Z racji ograniczonej w tym czasie przestrzeni nie mieliśmy gdzie zorganizować mu drugiego spania i tak przez kolejne 5 lat Dodek wchodził do łóżka tyłem, a Buba wykorzystywała każdą okazję by „przejąć władzę” w tym dwuosobowym stadzie. Nie udało jej się to z dwóch powodów. Po pierwsze Dodek był psem o anielskiej cierpliwości i wyrozumiałości, nie dającym się namówić na jakiekolwiek burdy i walki, po drugie dużą rolę odgrywał nasz karcący głos, jeżeli byliśmy świadkami takiej sytuacji. Dodek był niekwestionowanym psim królem w naszym domu.

Po latach kiedy odszedł, tak naprawdę straciłam dwa psy. Byliśmy świadkami niezwykle wyrazistej psiej żałoby po stracie towarzysza. Wojująca z całym światem Buba przeleżała w psim łóżku dwa miesiące zwinięta w kulkę. Buba która wcześniej na spacerach biegła przed wszystkimi „dowodząc” nasza rodzinką, wlokła się po śmierci Dodika za nami noga za nogą nie reagując na mijające nas psy. Żal ściskał serce. Wszyscy potrzebowaliśmy czasu na oswojenie się z pustką. Po półtora roku i paru rozmowach uznaliśmy, że Buba potrzebuje pobratymca do pełnego szczęścia i tak w naszym domu pojawiła się Hozzie… podobnie jak Dodek absolutnie polubowna i dogadująca się ze wszystkimi. Jej pojawienie się w jednej chwili przywróciło Bubę, jaką znaliśmy – rozrabiakę, energetycznego powera, psa będącego w 5 miejscach naraz. W ten sposób do naszego domu wróciła równowaga. W tym układzie Buba została wodzem, a Hozzie szeregowcem szczęśliwym w swojej roli. Śmialiśmy się, że Buba nauczyła malucha wszystkiego co najgorsze…, czyli głównie wsadzania nosa w rewelacyjnie pachnące resztki znajdowane na spacerach. Do końca jej życia, Hozzie nie wyłamała się z roli podwładnego. Nawet gdy stareńka Buba ledwo trzymająca się na nogach i mająca gorszy dzień próbowała pokazać Hozzie, że ona nadal tu rządzi, Hozzie potulnie schodziła jej z drogi. Ta hierarchia panowała również w ludzkim łóżku, wódz do końca sypiał na naszej poduszce, szeregowiec w nogach.

My ludzie, zapewne jesteśmy dla nich organizatorami dobrego życia. Dużym ciepłym kaloryferkiem, pełną miską, długą wycieczką, cmokaniem i przytulaniem. I jak tu nas nie kochać? I vice versa :). Ale też Wychowawcami, Przyjaciółmi i Rodzicami od których kompetencji zależy komfort wspólnego życia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here