Rozlega się dzwonek – jeden, drugi i trzeci. Gaśnie światło, unosi się kurtyna. To ważna część przedstawienia, bo wprowadza widza w świat tajemnicy. Teatr jest dla dzieci rzeczywistością wyjątkową, w której wszystko może się zdarzyć, magią, którą można prawie dotknąć. Pozwala na kontakt z żywym słowem, z aktorem prawdziwym nie tylko tym widzianym przez szklany ekran telewizora. Bycie widzem pomaga w kształtowaniu wrażliwości estetycznej, rozwijaniu zainteresowań czytaniem, sztuką i muzyką. Pozytywny bohater, z którym dziecko spotyka się na spektaklu teatralnym, zdobywa jego uznanie, pomaga w zrozumieniu, dlaczego jakieś zachowanie jest dobre, a inne złe. Tej wyjątkowej magii teatru można dotknąć w słupskim Teatrze Tęcza. I choć nie jestem już dzieckiem, a moje córki, z racji dorosłego wieku, nie chcą oglądać już kukiełkowych spektakli, to zaproszenie na przedstawienie „Sąsiedzi” przyjęłam z wielką radością.
„Sąsiedzi”, to teatralna produkcja, która powstała w 2019 r. we współpracy z niemieckim Teatrem Kopfüber z Ansbach. Scenarzystą i reżyserem przedstawienia jest Michał Tramer. Współpracy w tym projekcie podjęła się Claudia Kucharski, a na scenie oglądamy Ilonę Zarembe, Macieja Gierłowskiego. W styczniu br. spektakl powrócił na teatralny afisz, co powinno wielu widzów ucieszyć.
O czym jest ta historia?
On i ona – sąsiedzi, których dzieli nie tylko płot, ale również styl życia i przyzwyczajenia. W codziennej rutynie mijają się nabierając wobec siebie niezrozumiałej złości. Gdy owi sąsiedzi unikają się wzajemnie, kot pozbawiony podobnych emocji odwiedza zarówno ją, jak i jego. Płot, jak się okazuje jest podziałem granic tylko dla ludzi, bo ani wspomniany kot, wędrujący księżyc, czy nawet stojąca po środku jabłoń nie zwracają na niego uwagi. Sąsiedzi rozmawiają ze sobą dopiero wtedy, gdy oboje muszą ratować się przed silną wichurą. Wzajemna pomoc łagodzi spory i staje się szansą na serdeczną przyjaźń, a może nawet miłość…
Spektakl jest niezwykle ciepłą i mądrą opowieścią o tym, jak strach przed tym, co nieznane i obce niszczy ludzkie relacje, a na pewno jest przeszkodą w ich nawiązywaniu. Historia opowiedziana prawie bez słów. Ważną rolę odgrywały tu postacie, księżyc i wspomniany kot. Taką formą wprawdzie dość trudno zaciekawić dzieci, ale jak sama mogłam zaobserwować, była przez nie od samego początku całkiem dobrze przyjęta. To właśnie początek spektaklu okazał się być najcieplej odebrany, bo kiedy odsłoniła się kurtyna, a dzieci zobaczyły piękną scenografię, na widowni słychać było szepty: „wow”… „jak pięknie”… „mamo ja chcę taki domek”.
Przyznam szczerze, że we mnie samej obudził się spory zachwyt, a wędrujący księżyc zapragnęłam mieć na własność.
Wszystkim, małym i dużym polecam spektakl „Sąsiedzi”.