Bezpieczna „Przystań”

0
413
Fot. UM.M., Fundacja Przystań

21 listopada w Słupsku podpisano umowę, która zmieni życie wielu ludzi: na miejscu, gdzie jeszcze niedawno była tylko trawa i cisza, powstanie pierwszy w regionie dom dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną. Nie kolejna instytucja, lecz przyszłość. I klucz do własnych drzwi.

Tutaj wszystko zaczyna się od obecności

Wchodzą rano. Zawsze z tą samą powagą, która nie jest smutkiem, lecz rodzajem koncentracji – jakby każdy z nich niósł w sobie mały obowiązek wobec świata. W progu wita ich charakterystyczna, tylko temu miejscu właściwa mieszanka zapachów: glina ogrzana dłonią, świeżo parzona kawa, kartony pachnące jeszcze magazynem i folie ułożone na paletach, które cichym szelestem zapowiadają początek dnia. W tle gra radio, ktoś przestawia skrzynkę z materiałami, ktoś inny – z niemal nabożną dokładnością – porządkuje półki.

Poranek w budynku przy Gdyńskiej 13a ma własną orkiestrację: najpierw ciche trzaski folii w warsztacie montażu, potem miarowe uderzenia narzędzi, a chwilę później śmiech dobiegający z pracowni ceramiki, gdzie w piecu wypala się kolejna seria misek i aniołów – kruchych jak glina, lecz mocnych jak dłonie, które nadały im kształt.
To nie jest ośrodek terapeutyczny. To zakład pracy – przestrzeń, w której zwykły dzień odzyskuje wagę. Warsztat montażu, pracownia ceramiki i kuchnia treningowa tworzą tu mały ekosystem codzienności: każde miejsce z własnym tempem, gwarem i logiką działania. Każdy ma tu swój rytm – składany karton, dopracowywany element, glinę, która poddaje się dłoni, narzędzie odkładane dokładnie tam, gdzie powinno wrócić. To z tych pozornie drobnych gestów splata się ich świat: stabilny, potrzebny, sensowny.
Dla kogoś z zewnątrz to może być zwyczajny obrazek: stoły, regały, skrzynki, glina, czajnik, który co chwilę syczy. Ale dla nich to dzień, który ma początek, środek i zakończenie. Dzień, który można nazwać własnym. Bo tutaj praca nie jest obowiązkiem, lecz świadectwem, że życie może być uporządkowane, potrzebne, wspólne.

To Fundacja PRZYSTAŃ – miejsce, w którym dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie są „podopiecznymi”. Są współtwórcami. Ludźmi, którzy pracują, uczą się, żartują, zarabiają, czasem się spierają, a przede wszystkim – istnieją w przestrzeni, która ich widzi i rozumie. To miejsce, które oddaje ich społeczeństwu tak, jak system nigdy nie potrafił: cierpliwie, z czułością i codziennością, która leczy bardziej niż niejedna instytucja.

Między izolacją a codziennością

Kiedy Zofia Stodoła, prezeska Fundacji PRZYSTAŃ, zakładała ją w 2019 roku, wiedziała,
że nie chodzi o kolejną instytucję opiekuńczą. Chodziło o życie po szkole – ten moment,
w którym młodzi ludzie kończą edukację specjalną i nagle zapada cisza. Nie dlatego, że nic już nie potrafią, ale dlatego, że nie mają dokąd pójść.

Po zakończeniu nauki – mówiła – większość z nich nie ma szans na pracę, usamodzielnienie, relacje. Są skazani na izolację.

Słowo „izolacja” powtarzała często, z tą stanowczością, która nie znosi rezygnacji. Wiedziała, że jeśli społeczeństwo nie stworzy im miejsca, samo coś utraci – własne człowieczeństwo. Dlatego przy ulicy Gdyńskiej powstała Przystań – nie z projektu,
lecz z potrzeby serca i rozsądku. Z prostych czynności uczyniono tu coś w rodzaju programu społecznej rehabilitacji, a może raczej: nowego modelu życia.
W pracowni ceramiki rodzą się rzeczy, które mają w sobie więcej niż kształt. Anioły, misy, filiżanki – czasem przekorne, czasem lekko przechylone, ale zawsze noszące ślad dłoni, które je stworzyły. Obok, w warsztacie montażu, powstają zestawy techniczne dla lokalnych firm: AJ Meble, Markos, Stakko, Keter, AutoHAK. Kartony, drobne elementy, taśma, folie – zwykłe materiały, które w tym miejscu stają się narzędziem odzyskiwania codziennego rytmu.

Fundacja zatrudnia dziś czterdzieści osób z niepełnosprawnością intelektualną: ludzi
w stopniu umiarkowanym i znacznym, ale w pracy – konsekwentnych, uważnych, odpowiedzialnych. Mają umowy o pracę, realne wynagrodzenie i świadomość, że ich wysiłek nie trafia w próżnię. Jak powtarza Zofia Stodoła: „niepełnosprawność nie oznacza bylejakości”.

Praca, która nie jest terapią

W Słupsku nie ma drugiego takiego miejsca. Warsztat montażu Przystani to prawdziwe przedsiębiorstwo społeczne: funkcjonuje tak samo jak zwykła firma produkcyjna, tyle,
że zatrudnia ludzi, których rynek dawno przestał widzieć. A oni – paradoksalnie – udowadniają, że w nich drzemie więcej konsekwencji, dokładności i hartu, niż
można by było przypuszczać.
Zlecenia pojawiają się regularnie. Kartony, pakowanie, kompletowanie zestawów. Praca, która na pierwszy rzut oka wydaje się monotonna, w rzeczywistości porządkuje dzień jak nic innego. To powtarzalność, która daje oparcie. Rytm, który pozwala poczuć sprawczość. Wykonujesz zadanie – i widzisz efekt. Jest zrobione, skończone, ma wartość.

Kilka kroków dalej, w pracowni ceramiki, świat ma inny puls. Tutaj wszystko dzieje się wolniej, bardziej miękko. Glina poddaje się dłoni, ale nigdy całkowicie. Wymusza uwagę, cierpliwość, szacunek dla procesu. Ręce drżą, ale trwają. W każdej wypalonej misce jest trochę skupienia, trochę czułości, trochę milczącej odwagi.

Jeszcze inne tempo ma sklep charytatywny w Galerii Podkowa w centrum miasta. Wśród eleganckich witryn to miejsce wyróżnia się nie przeceną, lecz uważnością. Ubrania wiszą równo, książki poukładane są jak w małej księgarni, a za ladą rządzi autentyczność – życzliwość, która nie wynika z regulaminu obsługi klienta, tylko z naturalnej potrzeby bycia dobrym dla drugiego człowieka. Ci, którzy tam pracują, odnoszą się do swojej pracy
z dumą – taką prawdziwą, nie dekoracyjną. Wiedzą, że tworzą coś realnego, że ich wysiłek przekłada się na świat, który da się dotknąć, podnieść, sprzedać, zapakować. I że dzięki temu naprawdę są potrzebni.

To dowód, że czasem wystarczy przestrzeń, pomysł i determinacja, by uruchomić coś,
co działa bez fanfar, kampanii i haseł. Po prostu – przez obecność. Przez codzienność.
A inkluzja? Tutaj dzieje się nie w strategiach i programach, tylko między półką
z sukienkami a kasą. Między „dzień dobry” a „dziękuję, miłego dnia”. W najbardziej zwyczajnym, a jednocześnie najbardziej ludzkim miejscu świata.

Bezpieczna PRZYSTAŃ – już nie tylko nazwa

W 2025 roku Fundacja PRZYSTAŃ otrzymała znaczące wsparcie z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach programu Regionalne Fundusze Europejskie dla Pomorza 2021–2027. Projekt „Bezpieczna PRZYSTAŃ” uzyskał 2 mln 754 tys. złotych dofinansowania.
To pieniądze dla ludzi – dla asystentów, psychologów, terapeutów, prawników. Na wszystko to, czego nie widać na fotografiach, ale bez czego żaden dom nie ma sensu. To inwestycja w relacje, w codzienność – tę kruchą, trudną, której system zwykle nie potrafi,
ani zaplanować, ani sfinansować. Bo prawdziwe wsparcie nie zaczyna się od dokumentu, lecz od obecności drugiego człowieka.

Dom, który naprawdę zmienia wszystko

Na działce przy ulicy Gdyńskiej, przekazanej przez Miasto Słupsk, jeszcze niedawno rosły krzewy i trawa, a na mapach widniało jedynie puste pole. Dziś ten teren ma już swoje przeznaczenie i ciężar nadziei, który rzadko bywa zapisany w dokumentach. To tutaj powstanie kompleks mieszkań wspomaganych i treningowych dla dorosłych osób
z niepełnosprawnością intelektualną. Nie ośrodek. Nie instytucja. Dom.
W trzech parterowych budynkach zaplanowano ponad dwadzieścia mieszkań – każdy
z własną łazienką, aneksem kuchennym i dostępem do wspólnej przestrzeni. Miejsca urządzone nie po to, by pełnić funkcję, lecz by dawać możliwość życia: spotkania
na tarasie, ciszy we własnym pokoju, sąsiedztwa, które wreszcie oznacza relację,
a nie nadzór. Domu, którego rytm nie wyznacza regulamin, lecz codzienność.

Projekt został rekomendowany do realizacji przez Zarząd Województwa Pomorskiego jesienią 2025 roku. A 21 listopada 2025 r. przestał być planem – stał się zobowiązaniem.
W obecności prezydentki Miasta Słupska, projektanta, podopiecznych fundacji, ich rodzin
pracowników oraz przyjaciół fundacji podpisano umowę, dzięki której ponad 20 milionów złotych z funduszy europejskich trafi na realizację inwestycji. Pod dokumentem podpisali się: Zofia Stodoła, marszałek Mieczysław Struk i wicemarszałek Leszek Bonna. To dzięki decyzji Zarządu Województwa projekt przeszedł z kategorii „konieczne” do kategorii „możliwe”. Dla Fundacji PRZYSTAŃ to początek nowego etapu. Dla rodzin, które od lat żyją w cieniu niepokoju o przyszłość swoich dorosłych dzieci – odpowiedź na pytanie, którego nikt nie chce wypowiadać na głos: „Co z nim będzie, gdy nas zabraknie?”

Wypowiedź Zofii Stodoły, prezeski Fundacji, wybrzmiała podczas prezentacji projektu szczególnie mocno:

To nie będą mieszkania na chwilę, lecz dom na całe życie. W trzech budynkach powstanie dwadzieścia mieszkań wspomaganych i cztery treningowe – miejsca, w których nasi podopieczni będą mogli żyć jak każdy z nas, z asystentem, który wspiera, ale nie wyręcza.

Inwestycja – warta około 25 milionów złotych – powstaje dzięki decyzji marszałka Mieczysława Struka i środkom z Unii Europejskiej. Unia wspierała nas od początku, ale ta umowa otwiera drogę do stworzenia prawdziwego domu. O przydziale mieszkań zdecyduje komisja powołana wspólnie z MOPR-em. Weźmiemy pod uwagę stopień niepełnosprawności, sytuację rodzinną i środowiskową, a także zaangażowanie opiekunów – bo wszystko, co tworzymy, budujemy własnymi siłami. Dzięki kolejnemu unijnemu projektowi mieszkańcy przez pierwsze lata nie zapłacą za utrzymanie. Później – tylko realne koszty.
Bo to ma być ich dom, ich pewność i ich spokój.
Do końca życia i jeden dzień dłużej.”

W jednym zdaniu zawiera się cała filozofia Przystani.

To nie są budynki, które zapełnią tabelkę w sprawozdaniu. To miejsca, które mają dać dorosłym osobom z niepełnosprawnością własny adres, własne drzwi, prawo do samodzielności i prawo do pomocy – w sposób, który nie odbiera godności, lecz ją przywraca. Gdy na działce pojawiły się pierwsze ekipy przygotowujące teren, podopieczni fundacji zaczęli przystawać tam niemal za każdym razem, gdy przechodzili obok. Patrzyli, jak zmienia się przestrzeń, która przez lata była tylko opowieścią. W ich spojrzeniach było coś, czego nie da się przeliczyć na metry kwadratowe ani na rubryki w budżecie – rzadkie połączenie ulgi, niepewności i nadziei, która próbuje uwierzyć, że tym razem naprawdę się uda. Jeden gest – uścisk dłoni, spojrzenie, chwilowe zatrzymanie oddechu – potrafił więcej powiedzieć o skali tego projektu niż wszystkie dokumenty.

Dla systemu to inwestycja w infrastrukturę społeczną.
Dla Fundacji Przystań – potwierdzenie sensu.
Dla ich podopiecznych – możliwość życia, które w końcu jest ich własne.
Bo najważniejsze projekty nie wyrastają z obowiązku.
Rodzą się z troski – tej upartej, mądrej, cierpliwej.
I z przekonania, że każdy człowiek zasługuje na miejsce, które może nazwać domem.

Dom z gliny

Na zakończenie spotkania uczestnicy otrzymali w prezencie trzy małe domki z gliny – charakterystyczne, znane już niemal wszystkim, którzy odwiedzili Przystań. Nierówne, lekko chropowate, z wyraźnym śladem dłoni, która je ulepiła. Ich forma była prosta,
ale znaczenie – już w chwili wręczenia – stało się oczywiste.
Gliniany dom nie udaje doskonałości. Jest kruchy, ale trwały. Wymaga uważności,
ale mieści w sobie ciepło. To wyjątkowy symbol tego, co powstaje przy Gdyńskiej: miejsca, które będzie chronić właśnie dlatego, że zostało stworzone z ludzkiej pracy, ludzkiej wyobraźni i ludzkiej odpowiedzialności.

Trzy domki – trzy budynki.
Trzy gesty – trzy obietnice.
Dla jednych to pamiątka.
Dla innych – zapowiedź tego, że już za chwilę ktoś naprawdę będzie mógł przekroczyć swoje własne drzwi.

W glinie nie ma patosu. Jest prawda o kruchości i sile, które istnieją jednocześnie.
I może właśnie dlatego te małe domki stały się najlepszym możliwym symbolem całego przedsięwzięcia, że dom nie powstaje z betonu i cegieł, lecz z decyzji, by nikt nie był pozostawiony sam.

Fundacja Przystań Słupsk – razem

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here