Sposób na osiedlenie się był od zawsze prosty – trzeba było znaleźć wodę. Najlepiej bieżącą, rzekę, strumień. I tam zbudować szałas. Woda była i jest do życia niezbędna. Czy dziś ciągle to rozumiemy i czy funkcje rzek w miastach pozostają wciąż te same? Czy może rzeki dzisiaj dają nam o wiele więcej?
No i jak my odwdzięczamy się rzekom…
O Słupi w granicach Słupska rozmowa z: Marcinem Millerem, kierownikiem Parku Krajobrazowego Dolina Słupi, należącego do Pomorskiego Zespołu Parków Krajobrazowych, oraz z Anną Mariolą Kasprzak, starszym specjalistą do spraw edukacji PKDS.
Piotr Merecki: Zatem jak to jest z człowiekiem i wodą?
Marcin Miller: Pierwsze cywilizacje rzeczywiście powstawały w dolinach wielkich rzek. Podobnie było z miastami, bardzo wiele powstawało nad wodą, rzeki pełniły różne funkcje, te transportowe, czy też dostępności do wody, z której można korzystać, wybijały
się na pierwszy plan. W tej chwili niektóre z nich utraciły znaczenie.
Dawniej wodą, także na Słupi, odbywał się transport, przecież Ustka była niegdyś własnością Słupska, portem miejskim, spławiano rzeką różne towary. W tej chwili tego znaczenia nie ma. Transport w regionie przejęły drogi, czy koleje. Znaczenie Słupi jako dostarczycielki wody też jest u nas mniejsze, dlatego że mamy wodę z ujęć podziemnych, bodajże czwartorzędowych. Ale już taka Warszawa, ma ujęcia wody z Wisły i jest to bardzo ważna funkcja tej rzeki.
Wydaje mi się, że dziś rzeki mogą stanowić w miastach oazy, kliny zieleni, ponieważ
w ich dolinach i w samym korycie grupują się wartości przyrodnicze, które człowiek coraz bardziej docenia. Rzekom towarzyszą, tak jest w przypadku Słupi w Słupsku, chronione siedliska przyrodnicze, które wykształcają się w ich dolinach.
Na Słupi w granicach miasta mamy specjalny obszar ochrony siedlisk: Dolina Słupi
z Europejskiej Sieci Natura 2000, dlatego że akurat nawet w centrum miasta mamy gatunki roślin i zwierząt, które są ważne w skali europejskiej.
PM: Czyli ta funkcja przyrodnicza, tak ją nazwijmy, jest tutaj istotna. Co ponadto mieszkańcy mogliby zyskać na sąsiadowaniu z rzeką, na tym, że miasto ma rzekę w swoich granicach?
Anna Mariola Kasprzak: Wydaje mi się, że przede wszystkim spokój, którego często potrzebujemy, a znajdujemy w różnych miejscach: w lesie, na działce, ale też właśnie patrząc na wodę. Zwłaszcza na przemieszczającą się wodę. Poza tym miejsca nad rzeką często chronią przed zgiełkiem miasta. Przy mostach, wiadomo, jest hałas, jakiś transport się tam odbywa. Natomiast kiedy człowiek oddali się kawałek, to można znaleźć takie miejsca nawet w samym centrum miasta, gdzie rzeka wycisza. Jest to potrzebne, żeby odpocząć, żeby złapać nową energię. Ale też żeby wsłuchać się w rytm przyrody.
Nawet jeżeli nie wchodzimy do wody, bo nie ma kąpieliska, bo nie ma możliwości zanurzenia się w niej, to woda daje chłód, woda daje specyficzny mikroklimat. Ponadto płynącą wodę słychać. Zatem przyroda nad wodą dociera do nas wszystkimi zmysłami.
PM: Czy Waszym zdaniem Słupia jest w naszym mieście wykorzystana maksymalnie? Co z Waszego, przyrodniczego, punktu widzenia można by jeszcze zrobić?
MM: Fakt odwrócenia się twarzą do rzeki poprzez realizację Bulwarów niewątpliwie należy ocenić bardzo pozytywnie. To jest cecha nie tylko Słupska, coraz więcej miast odwraca
się twarzą do swoich rzek, porządkując tereny nadrzeczne i stwarzając z nich takie super miejsca do turystyki, rekreacji, do odpoczynku.
Na Bulwarach można by było jeszcze coś dodać, żeby bardziej związać je ze Słupią.
Nasuwa się przykład Warszawy, gdzie na lewym brzegu rzeki posadowiono sylwetki ryb takich najbardziej charakterystycznych dla Wisły w tym rejonie. U nas my też mamy takie ryby w rzece, z których Słupia słynie wśród wędkarzy nie tylko w Polsce. Można by było
na przykład jakąś troć postawić, czy lipienia.
Mieliśmy też taki pomysł, żeby się pochwalić tym, co mamy w przepławkach.
W słupskich przepławkach jako jednych z nielicznych w Polsce funkcjonują cały czas liczniki i skanery do monitoringu wędrówek ryb. W ubiegłym roku wymieniono je na nowe, które pokazują kapitalne rzeczy. Można zobaczyć na filmach, co rzeką wędruje i co w niej żyje. Oprócz przejścia ryb mamy nieustanne migracje wydry, zdarzają się bobry, nowe gatunki ryb, jak chociażby ten sławny sum, który się ostatnio w przepławkach pojawił.
Można by to było pokazać szerszemu gronu osób korzystających z Bulwarów na monitorze, gdzie byłyby te informacje i filmy wyświetlane. Pozwoliłoby to pogłębić wiedzę i bardziej zżyć się z naszą rzeką. Wydaje mi się, że ten pomysł miałby jeszcze jeden walor: ludzie, wiedząc, że w ich rzece jest takie życie, czuli by się za nią bardziej odpowiedzialni.
No i moglibyśmy się tym pochwalić traktując jak kolejną atrakcję turystyczną.
PM: Pamiętam czasy, gdy w okolicy dzisiejszej przepławki, było widać ryby płynące w górę rzeki na tarło. Próbowały przeskoczyć przez ten jaz.
MM: To akurat był smutny widok, powiedzmy szczerze.
PM: No tak, smutny dla ichtiologa, przyrodnika ale ja to porównuję z tym, kiedy widzimy na przykład delfiny skaczące w oceanie.
MM: Pewnie, to wygląda bardzo fajnie, atrakcyjnie, natomiast wyobraźmy sobie 3-kilową rybę, która wyskakuje prawie 2 metry w powietrze i z impetem wpada na drewnianą
czy betonową barierę hydrotechniczną. To dla tej ryby na pewno nie jest miłe. Na szczęście ten problem mamy w Słupsku rozwiązany. Funkcjonują dwie wysokosprawne przepławki. Jedyna należy do Zarządu Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Słupsku. Druga jest własnością spółki „Wyspa Słupska”, przebudowaliśmy ją w 2006 roku, tak że w tej chwili doskonale spełnia swoje zadanie pod warunkiem, że płynie nią woda.
PM: Czy w granicach miasta w Słupi istnieją jeszcze sztuczne tarliska, które kiedyś instalowaliście? Chociażby to blisko kompleksu zamkowego?
MM: Tak, cały czas staramy się dbać o tarlisko w ujściu kanału Młyńskiego. W ubiegłym roku dosypaliśmy tam 40 ton żwiru, który jest stamtąd wymywany na skutek, powiedzmy, niedogadania się, czy też niewypełniania zapisów operatu wodnoprawnego. Mam nadzieję, że ta sytuacja się unormuje, bo teraz włąśnie są wydawane nowe pozwolenia wodnoprawne. Jedno dla Muzeum Pomorza Środkowego na elektrownię w Młynie Zamkowym, a drugie dla spółki „Wyspa Słupska”, więc myślę, że w tych dokumentach zostanie wszystko uregulowane.
Co roku, we wrześniu, odławiamy w okolicy tarliska narybek i co roku tam są łososie atlantyckie. Bardzo nas to cieszy, bo łosoś to jest gatunek, który restytuujemy – przypominam, zniknął z naszych wód. Jest dużo troci, głowaczy białopłetwych, minogów. Także widać, że to tarlisko żyje i spełnia swoją funkcję.
PM: Co jeszcze moglibyśmy dla Słupi zrobić żeby poprawić jej stan, żeby
ta symbioza człowieka i rzeki trwała jak najdłużej?
MM: Mówiąc o Słupi w granicach Słupska nie można mieć przed oczami tylko jednego zabudowanego odcinka. Czasem to są naprawdę różne rzeki. W granicach miasta znajdują się też całkiem dzikie tereny rzeczne. Mówię tutaj zwłaszcza o tej terasie zalewowej, czyli tam gdzie rzeka wylewa. To są chociażby starorzecza Słupska przy Uniwersytecie Pomorskim.
Dobrze, że miasto zdecydowało się tam powołać formę ochrony – pierwszą w Słupsku – jaką jest „Użytek ekologiczny słupskie starorzecza”.
Również taki dziki charakter rzeka ma poniżej strzelnicy policyjnej w kierunku mostu kolejowego. To piękne nadrzeczne tereny z łęgami, czyli priorytetowymi, chronionymi siedliskami leśnymi. Jest tam dużo interesujących gatunków, które powinny pozostać
w takim stanie jak dziś. Można to więc przybliżyć ludziom. Poprowadzić ścieżki przyrodnicze, pokazać atrakcje, które nie każdy zna. Natomiast jeżeli chodzi o centrum miasta, rzeka była tu uregulowana. To jest znowu rzecz historyczna – Niemcy zasypali dwie odnogi rzeki przechodzące przez miasto, pozostawiając tylko jedną. Pytanie, czy teraz byśmy tak zrobili, bo jednak to jest zabieranie terenów rzece.
Kiedyś wody wezbraniowe przechodziły trzema korytami Słupi, teraz wszystko musi się zmieścić w jednym korycie. No i siłą rzeczy powoduje to lokalne podtopienia. Żeby uchronić przed tym mieszkańców trzeba tę rzekę utrzymywać w należytym porządku.
A to, co widzimy w Słupsku, jeżeli chodzi o utrzymanie koryta rzecznego, no to właściwie
w ogóle przestało funkcjonować.
Przykładem są odsypy korytowe, czyli po prostu, szczególnie na zakrętach, naniesiony przez wodę piasek i muł. Te nanosy powinny być regularnie zbierane.
Natomiast od 30 i więcej lat nikt tego nie robił, więc w niektórych miejscach koryto zwęziło się prawie o połowę, w niektórych o jedną trzecią. To rodzi zagrożenie powodziowe, bo tymi nanosami powinna płynąć woda, czyli mieścić się w korycie, a nie płynie, musi wystąpić
z koryta, bo zajęte jest ono przez piasek i muły.
Druga rzecz to utrzymanie rzeki, jeżeli chodzi o zarastanie roślinnością wodną w granicach cofki. Na tzw. śluzie łososiowej, czyli jazie głównym w Parku Kultury i Wypoczynku woda zwalnia przez ponad dwumetrowe spiętrzenie. Taka spowolniona woda ma tendencję po pierwsze do sedymentacji różnych frakcji niesionych, czyli tam będzie się osadzał materiał różnego rodzaju; po drugie sprzyja to rozwojowi roślinności wodnej, akurat może niekoniecznie preferowanej w rzece włosienicznikowej jaką jest Słupia.
Mamy te włosieniczniki w centrum miasta, ale one preferują odcinki o szybkim prądzie wody. Tam gdzie jest zatrzymana woda, już tych roślin nie ma, natomiast zarasta bardzo silnie szuwar mannowy. Widzimy, stojąc na kładce przy jazie głównym, jeżeli obrócimy
się w stronę byłego mostu czołgowego, jak rzeka jest silnie zarośnięta. To też powinno
być usunięte.
Dziwny głos przyrodnika, prawda? Zlikwidować rośliny… Ale jednak miejmy świadomość,
że to jest miasto i powinno się o to zadbać. Generalnie powinny się tym zająć Wody Polskie. Natomiast, z tego co wiem, na utrzymanie koryta rzeki w Słupsku są bardzo niskie nakłady, żeby nie powiedzieć wręcz zerowe.
Czyli mamy ładne brzegi, Bulwary w centrum miasta, dochodzimy do koryta rzeki
i to koryto jest nieutrzymane, jest w stanie mocno zarośniętym. Umocnienia brzegowe
też się sypią po tych pięćdziesięciu, sześćdziesięciu latach. Można by je zmienić na bardziej ekologiczne, już nie betonowe, tylko na przykład w formie gabionów. Tu jest jeszcze pole do popisu, tylko wydaje mi się, że powstanie konflikt, czyje to jest, kto ma się tym zająć. Tak naprawdę zająć się tym powinny Wody Polskie, ale miasto też mogłoby jakiś projekt stworzyć, żeby Słupię do końca uporządkować.
PM: Warto na koniec wspomnieć o wartości Słupi już nie tylko w granicach miasta.
AMK: To może ja powiem, jako kajakarka. Pływałam po wielu rzekach w Polsce. Słupia jest wśród kajakarzy znana i ceniona. Mimo tego, że na rzece znajduje się pięć elektrowni wodnych i one w wielu miejscach zmieniły jej górski charakter, to jednak są odcinki bardzo ciekawe i naprawdę znakomite do uprawiania turystyki. Czasami oczywiście spotykamy się z głosami, że ktoś się wybrał pierwszy raz na Słupię i jest zdenerwowany, bo trafił na jakieś przewrócone drzewo, ale to jest akurat atut tej rzeki, a nie jej wada.
Pod tym względem na pewno Słupia jest stawiana na takim piedestale rzek kajakarskich
w Polsce.
MM: I jeszcze jedno: na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpiła też zdecydowana poprawa jakości wód rzecznych, myślę o ich czystości.
Dzięki środkom unijnym udało się uporządkować gospodarkę wodno-ściekową w Słupsku, gminach Kobylnica i Redzikowo. Wszystkie te miejscowości, które kiedyś truły rzekę, są podłączone do wysokosprawnej słupskiej oczyszczalni. Więc jeżeli chodzi o jakość wód rzecznych nie mamy się czego wstydzić.
Nie można tylko korzystać z dóbr jakimi obdarza nas rzeka. By żyć z nią
w symbiozie trzeba też włożyć pracę. Bulwary nad Słupią to dobry kierunek.
W tę samą stronę idą kolejne pomysły przyrodników.
Widzę też potrzebę, by miasto wymogło na właściwych instytucjach zajęcie
się uporządkowaniem koryta rzeki w granicach Słupska i przed miastem. Skutek takich działań byłby pozytywny w przynajmniej paru aspektach: zmniejszyłoby
się zagrożenie wezbranymi wodami, poprawiła estetyka brzegów Słupi, być może nawet powróciłby jej rodzimy włosienicznikowy charakter w miejscach, z których zniknęła tego typu roślinność.
Słuchajmy ludzi, którzy wiedzą. Warto, by ich pomysły stały się miejskimi realizacjami.
Piotr Merecki
* Tytuł pochodzi z opracowania Parku Krajobrazowego Dolina Słupi wskazującego możliwe do realizacji w Słupsku działania na rzecz rzeki i jej doliny.