Czarownice nie są same

0
351
fot. Magda Tramer

Teatr Lalki Tęcza w Słupsku zaprasza na magiczny spektakl pt. „Czarownice. Magia jest!”.
Po premierowym przedstawieniu jeszcze do dzisiaj słychać na teatralnych korytarzach szepty słupskiej czarownicy, Triny Papisten, ale i śmiech widzów. To piękne widowisko powstało za sprawą dwóch, niezwykłych kobiet: dramatopisarki Maliny Prześlugi oraz reżyserki i scenografki Lucii Svobodovej Vrany.

Czy jest nam potrzebna magia?

Kiedy byłam małą dziewczynką wierzyłam, że moja babcia ma magiczne moce.
Jako dziecko skryte, z niewielkimi potrzebami, nie zarzucałam babci swoimi zachciankami, nie płakałam przy półkach w sklepie krzycząc, kup mi!!! Zresztą gdy byłam dzieckiem, to półki sklepowe nie zachęcały do zakupów, a ocet, czy musztarda nie były na liście moich, dziecięcych marzeń. Gdy babcia więc chciała usłyszeć o czym marzę, łapała ze mną świetliki do słoika. To był niezwykły widok świecących robaczków zamkniętych w szkle. Moim zadaniem było wypowiedzieć na głos tyle życzeń, ile świetlików udało nam się złapać. Babcia zostawiała mnie samą, chowając się na ganku. Mogłam więc spokojnie wypowiedzieć na głos o czym marzę. A marzyłam o nowych trampkach, drewnianym wózku, małej owieczce i żeby czereśnie dojrzewały szybciej. Wypuszczałam później ze słoika świetliki z przejęciem, jakbym była świadkiem jakiegoś cudu.
Później magicznie spełniały się te życzenia. Dostawałam trampki, dziadek zrobił mi wymarzony wózek, a nawet dostałam owieczkę. No i jakoś szybciej dojrzewały czereśnie.
Z wiekiem zrozumiałam, że babcia schowana na ganku słuchała tych dziecięcych pragnień by mogła je spełnić. Nawet owieczka nie była problemem, gdy miało się całe stado owiec
w stajni. A my mieliśmy. Ale dla mnie, wtedy małej dziewczynki, babcia jawiła się jako wielka czarodziejka.
Mój dziadek również miewał magiczne sposoby na moje lęki. Bardzo bałam się ćmy, więc trzeba było znaleźć sposób, bym ją sobie oswoiła. Dziadek złapał więc kiedyś w dłonie dużą ćmę. Przysiadł z nią do mnie, a ja do dzisiaj pamiętam jak ze strachu głośno waliło mi serce. Opowiedział mi historię o tym, że ćmy na skrzydełkach mają magiczny pył, który fruwając zrzucają dzieciom na głowy i dzięki temu śnią nam się piękne historie. Później delikatnie otworzył dłonie i kazał mi dotknąć skrzydełka ćmy. Była krucha i delikatna, jakby zaraz miała się rozsypać. Przestałam się bać ciem. A one do dzisiaj mają w moim domu szczególne względy. Moi dziadkowie już dawno nie żyją, ale zostawili mi w spadku magię. Ta magia to odwaga, otwartość na to, co inne i nieznane, to wciąż sporo dziecięcej radości. Pewnie dlatego tak bardzo lubię lalkowe i pełne magii przedstawienia dla najmłodszych.
Ale wiem również, że świat magii powinniśmy dzieciom przepisywać niczym najlepszy lek. Korzyści rozwojowe wynikające z magicznego myślenia mogą pozostać z nami na całe życie. Magia bowiem robi sporo dobrego, gdy pozwolimy jej działać w dziecięcym świecie wyobraźni. Magia wzmacnia, bo bohaterowie fantastycznych bajek i baśni są wzorami, do których dziecko aspiruje. Mając takie wzorce oraz poczucie uczestniczenia w magicznym świecie, gdzie każdy może mieć jakąś moc, dziecko nabiera odwagi, by mierzyć się
z własnymi, całkiem rzeczywistymi lękami, czy problemami.
Myślenie magiczne rozwija przede wszystkim wyobraźnię, w której wszystko jest możliwe, więc dzieci mogą rozhulać swoją wyobraźnię z absolutną swobodą, a to początek kreatywności i wiary w możliwość tworzenia.

„Czarownice. Magia jest!”, to przedstawienie, które zachwyci zarówno dzieci jak i dorosłych. Pełna humoru opowieść o małej czarownicy, o imieniu Ira porusza nie tylko temat magii, ale również problem dziecięcej samotności, braku akceptacji. Daje w prezencie świat fantazji, w którym najmłodsi chowają wszystkie swoje lęki.

Ira, to dwunastoletnia dziewczynka, którą pewnie każdy psycholog zdiagnozowałby jako introwertyczkę. Izolując się od rówieśników przyjaźni się i rozmawia z chrabąszczem „Grabarzem”. Dziewczynka jest mroczna, posługuje się wyszukanym sarkazmem i bywa złośliwa, więc nie może liczyć na posiadanie prawdziwych przyjaciół. Za to posiada magiczne moce i dzięki temu, podczas szkolnej wycieczki do Baszty Czarownic, słyszy śpiew Triny Papisten.
Dostaje od niej ważne zadanie, bez którego realizacji magia może zniknąć na dobre.
W poszukiwaniach pomaga jej przyjaciel Grabarz, czarny kot i koleżanka, która – jak się okazuje – również posiada czarodziejskie moce. W wielu scenach pojawia się złośliwy nauczyciel i rówieśnicy z klasy, którzy uznają Irę za dziwaczkę, nie szczędząc jej kąśliwych uwag.
Ale to nie jest tylko historia przygód małej czarownicy. W spektaklu w bardzo pomysłowy sposób opowiedziano losy i śmierć legendarnej mieszkanki Słupska, Triny Papisten, którą spalono na stosie w 1701 roku. Reżyserka wykorzystała tu swoją, niezwykłą wrażliwość i od bardzo śmiesznych scen, w lekki sposób, przeszła do tych wzruszających i pełnych emocji. Jedną z ważniejszych jest ta, w której Trina mówi: „Zatrzymałam tu wszystko, nawet swój ból, za pomocą magii teatru. A teraz posłuchajcie. Skoro już macie mnie za wiedźmę, czyli tę, która wie, no to… macie rację. Bo ja wiem. Wiem, że to, co nazywacie złymi czarami, jest dobre. Tak jak dobra jest pajęcza sieć lecząca rany na przykład. Albo gorzki piołun na bóle brzucha. Szeptanie do drzew. Albo taniec w świetle księżyca. Nucenie w rytm fal, dziki śmiech. To wszystko jest. I będzie. I mimo że ja zniknę, bo mnie spalicie, osiołki, to wszystko będzie sobie dalej”.
Zakończenie tej bajki jest oczywiście dobre. Ira zyskuje nową przyjaciółkę Jankę, z którą realizuje zadanie. Pomocny okazuje się nawet złośliwy nauczyciel, a magia może trwać nadal. Spektakl kończy się bardzo emocjonalną sceną, gdy gasną światła, a przy małych fruwających ognikach słychać głosy dzieci. Mówią o tym w co wierzą, czego się boją, co je uszczęśliwia. Na końcu głos znów zabiera Trina i przedstawia jakże piękną wyliczankę:
„(…)Ci, którzy wierzą w elfy, smoki i wróżki
Ci, którzy marzą o tym, żeby wejść do lustra
Ci, którzy wierzą, że dokoła nas są duchy
Ci, którzy wiedzą, że wszystko ma duszę
Ci, którzy mają drugie serce w głowie
Ci, którzy nigdzie nie zagrzeją miejsca
Ci, którzy wszędzie są u siebie
Ci, którzy czują smutek i nie wiedzą czemu
Ci, którzy nie lubią, kiedy się ich dotyka
Ci, którzy przytulają się nawet do drzew
Odmieńcy, dziwacy, wieczne dzieci, marzyciele
Magia w nich jest….”
Pojawia się również znane nam dobrze hasło: „Nigdy nie będziesz szła sama”.

Spektakl pokazuje, że magią są nasze emocje, uczucia, lęki i obawy. Cali zbudowani jesteśmy przecież z odczuć, które nas kształtują. I dla mnie na tym powinien skończyć się ten spektakl, pozostawiając sporo przestrzeni do przemyśleń i zachwytu.
Wprawdzie reżyserka dodała jeszcze krótką rozmowę Grabarza z Irą, ale dla mnie jest ona zbędną.
Spektakl chwilami bywa nierówny, ale ogląda się go bez znudzenia. Widownia co chwilę wybucha śmiechem, by za chwilę zamilknąć. To niezwykłe przeżycie móc oglądać tyle reakcji – śmiechu, rozbawienia, powagi i przejęcia na twarzach małych widzów.
Tu kłaniam się nisko aktorom tęczowej sceny, bo po raz kolejny udowodnili swój artyzm
i wielką uważność. Na uwagę zasługuje z pewnością debiutujący w tym spektaklu Adam Poboży. Młody aktor łatwo odnalazł się w zespole, zaskakując dobrym warsztatem i całkiem niezłym wokalem.

Scenografia Lucii Svobodovej Vrany zasługuje na wielkie uznanie. W przedstawieniu pojawia się wiele lalek, które spokojnie mogłyby odgrywać rolę dziecięcych idoli, wprasowanych na koszulkach. Dopracowane w najdrobniejszych szczegółach zachwycają. Starszych widzów z pewnością rozbawią strażnicy miejscy jak i fruwające motyle.
Ukłonem w stronę ich dzieciństwa jest świecące trzecie oko kota i zaklęcie „hator, hator”, które dobrze pamiętamy z filmu „Siedem życzeń”.

Tym spektaklem udało się nie tylko pokazać magię sceny teatralnej, ale udało się na nowo ożywić pamięć o Trinie Papisten. To przedstawienie, na które zapraszam tych małych, ale
i tych całkiem dużych widzów.

Zdecydowanie polecam.
Ula Markowska

Czarownice. Magia jest!”

scenariusz – Malina Prześluga
reżyseria i scenografia – Lucia Svobodova-Vrana
muzyka – Miłosz Sienkiewicz
reżyseria świateł – Tomasz Schaefer
asystent reż. – Maciej Gierłowski
Obsada:
Alicja Gierłowska
Izabela Nadobna-Polanek
Maciej Gierłowski
Adam Poboży

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here