IPN w Słupsku stawia pomnik Olszewskiemu – czy to pamięć, czy polityka?

0
401

Oficjalne odsłonięcie pomnika Jana Olszewskiego w Parku Powstańców Warszawskich w Słupsku nastąpi w południe 4 czerwca 2025 roku. Tak, tego samego Jana Olszewskiego, którego z naszym miastem łączy… cóż, chyba tylko to, że prawdopodobnie nigdy tu nie był. Ale co tam lokalne korzenie, skoro IPN
i Miasto Słupsk postanowiły razem urządzić ten happening na cześć ulubionego bohatera Jarosława Kaczyńskiego?

Co ciekawe – a może raczej znamienne – pomnik stoi w parku już od grudnia 2024 roku. Bez zapowiedzi, bez fanfar, bez oficjalnych komunikatów. Ot, stanął po cichu, między drzewami, w alejce, dokładnie po drugiej stronie Parku patrząc od pomnika upamiętniającego Powstańców Warszawskich. Wielu mieszkańców mija go codziennie, nie zwracając nawet na niego uwagi. Inni dowiedzą się o jego istnieniu dopiero 4 czerwca, oglądając w prasie zdjęcia lokalnych polityków, pozujących w pełnej powadze przy bohaterze z brązu.
Kto pojawi się na uroczystości? Czy będzie to prezydentka Słupska, która publicznie poparła w wyborach prezydenckich kandydata w opozycji do PiS? Czy może wydelegowana zostanie wiceprezydentka – bardziej neutralna politycznie? Wybór nie jest przypadkowy.
W tej układance każde skinienie głową, każdy uścisk dłoni i każda obecność ma znaczenie – zwłaszcza w roku, w którym PiS szuka narracyjnych zwycięstw tam, gdzie jeszcze zostało kilka centymetrów niezagospodarowanej przestrzeni symbolicznej.
Bo przecież nie ma nic bardziej „lokalnego” niż zaproszenie do współpracy instytucji, której misją jest „prawda historyczna”, oraz władz miejskich, które najwyraźniej nie mają nic przeciwko temu, by park poświęcony powstańcom warszawskim stał się tłem dla politycznej legendy jednej partii.
Możemy tylko trzymać kciuki, że na to wszystko nie poszła ani złotówka z miejskiej kasy — chociaż przy takim zaangażowaniu IPN, to już chyba z góry wiadomo, kto za to zapłacił.

Pytanie tylko, czy naprawdę w wolnym, demokratycznym mieście chcemy zgadzać się na to, by przestrzeń publiczna zajmowali bohaterowie jednego obozu politycznego? By miasto było sceną dla mitu, który tak bardzo polaryzuje, że trudno go traktować inaczej niż jako narzędzie politycznej gry?
Niech ta cicha obecność pomnika – teraz wydobywana na światło reflektorów – będzie dla nas okazją do refleksji nad tym, czym ma być pamięć historyczna w XXI wieku.
Czy upamiętnienie to akt wspólnotowy, czy może jednak kolejna odsłona walki o rząd dusz?
Bo jeśli pomnik Jana Olszewskiego w Słupsku ma być symbolem czegokolwiek, to chyba przede wszystkim tego, jak łatwo pamięć zamienić w politykę. I jak łatwo miasto – nawet to demokratyczne, otwarte, z historią społeczną i opozycyjną – może stać się scenografią dla mitu, który przyjechał tu z Warszawy bez zaproszenia, ale za to z gotowym cokołem.

Przypomnijmy kim był Jan Olszewski.

Jan Olszewski urodził się 20 sierpnia 1930 roku w Warszawie, w rodzinie kolejarskiej związanej z Polską Partią Socjalistyczną. W czasie II wojny światowej, jako nastolatek, wstąpił do konspiracyjnej organizacji harcerskiej Szare Szeregi i pełnił funkcję łącznika podczas Powstania Warszawskiego.
Po wojnie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1953 roku.
W latach 1956–1957 był członkiem zespołu redakcyjnego tygodnika „Po prostu”, gdzie rozgłos przyniosło mu współautorstwo artykułu „Na spotkanie ludziom z AK”. Artykuł ten wzywał do rehabilitacji żołnierzy Armii Krajowej i był jednym z symboli odwilży roku 1956.
W kolejnych latach Olszewski jako adwokat bronił w procesach politycznych m.in. Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego, Melchiora Wańkowicza i Janusza Szpotańskiego. W 1975 roku podpisał „List 59”, protest przeciwko poprawkom w konstytucji PRL wprowadzającym przewodnią rolę PZPR i sojusz z ZSRR. W 1976 roku współtworzył Komitet Obrony Robotników (KOR), choć jego nazwisko nie figurowało na oficjalnej liście członków,
co umożliwiało mu dalsze udzielanie pomocy prawnej represjonowanym robotnikom.

W latach 80. był doradcą NSZZ „Solidarność” i Lecha Wałęsy, uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu jako ekspert strony solidarnościowej w podzespole ds. reformy prawa
i sądów. W 1991 roku został wybrany na posła z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum, a 6 grudnia tego samego roku powołany na stanowisko premiera. Jego rząd rozwiązano po zaledwie pół roku. Jan Olszewski zmarł 7 lutego 2019 roku w Warszawie.
Rzeczywiście, społeczna pamięć o Janie Olszewskim jest podzielona, a jego postać mimo historycznej wagi nie zapisała się jednoznacznie pozytywnie w świadomości większości Polaków.
„Choć Jan Olszewski był postacią ważną dla polskiej transformacji i symbolem antykomunistycznego oporu, jego krótki, burzliwy okres urzędowania jako premiera oraz późniejsze zaangażowanie w politykę po stronie środowisk prawicowych sprawiły, że nie stał się postacią jednoczącą. Wielu Polaków pamięta go bardziej z medialnych sporów
o lustrację i polityczne alianse niż z realnych osiągnięć rządu. W zbiorowej pamięci pozostał raczej jako bohater jednej narracji – tej pielęgnowanej przez środowiska bliskie Prawu
i Sprawiedliwości – niż jako wspólny symbol.”5

Rząd Olszewskiego. Historia niespełnionego mitu

O rządzie Jana Olszewskiego napisano już wszystko – od hagiografii po oskarżenia o próbę zamachu stanu. Jedni widzą w nim narodziny moralnej prawicy, inni – przestrogę przed polityczną amatorszczyzną. Problem w tym, że obie wersje tej opowieści oderwały się od faktów. Rząd, który istniał od grudnia 1991 do czerwca 1992, był zaledwie sześciomiesięcznym epizodem. Ale takim, który zostawił trwały ślad – nie tyle w państwie, ile w pamięci jego uczestników i dzisiejszych kontynuatorów.

Konstrukcja niestabilna od początku

Gabinet Olszewskiego powstał w warunkach skrajnej niepewności. Po wyborach z jesieni 1991 roku, pierwszych całkowicie wolnych od 1945 roku, Sejm był rozdrobniony jak nigdy, weszły do niego 24 komitety. Utworzenie większości graniczyło z cudem, a każda rządowa koalicja musiała być chwilowa albo bardzo elastyczna. Rząd powstał jako mniejszościowy, popierany z różnych powodów przez środowiska od PSL po Porozumienie Centrum.
Od samego początku był wystawiony na przeciąg – ani nie miał stabilnego zaplecza, ani politycznego lidera, który potrafiłby zarządzać kryzysem.
Premier Olszewski nie był graczem w stylu Wałęsy czy Mazowieckiego. Miał silne poczucie misji, ale słabe zdolności przywódcze. Nie ufał wielu osobom, decyzje podejmował długo,
a jego sposób działania – refleksyjny, często wycofany – nie nadążał za dynamiką wydarzeń. W praktyce polityką kierowali inni: Macierewicz, Kaczyński, czasem nawet Korwin-Mikke.

Zderzenie z realiami

Wbrew legendom, to nie lustracja była przyczyną upadku rządu. Była raczej ostatnim aktem trwającego miesiącami rozpadu. Problemy zaczęły się od razu – konflikt
z prezydentem Wałęsą, który nigdy nie zaakceptował tego gabinetu, choć formalnie go powołał; wewnętrzne napięcia między ministrami, z których część miała własne agendy; nieudolne próby prowadzenia polityki zagranicznej, jak choćby nieszczęsny projekt traktatu z Rosją i tworzenia wspólnych spółek na terenach opuszczonych przez wojska radzieckie.
Nie był to rząd zdrady, jak sugerowała lewica, ani ostatni bastion moralnej czystości, jak głosiła prawica. To był gabinet pełen sprzeczności, słaby i skłócony, który próbował jednocześnie reformować państwo, przeprowadzać lustrację, konstruować nową politykę zagraniczną i wprowadzać programy gospodarcze – bez realnego zaplecza i przy rosnącym oporze ze strony coraz bardziej zniecierpliwionego Sejmu.

„Nocna zmiana” – więcej mitu niż faktów

Do decydującej rozgrywki doszło w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku. Wtedy właśnie Sejm przegłosował wotum nieufności wobec rządu – w spektakularnym stylu, który potem został sfilmowany przez Jacka Kurskiego i Michała Balcera w „Nocnej zmianie”. Ten film stał się jednym z kluczowych elementów późniejszej legendy – pokazywał Olszewskiego jako ostatniego sprawiedliwego, zdradzonego przez polityczne elity i odsuniętego od władzy
w imię interesów „postkomunistycznego układu”.
Problem w tym, że prawda była znacznie bardziej prozaiczna. Prace nad odwołaniem rządu trwały wcześniej, rozmowy z Wałęsą prowadzili liderzy kilku partii – m.in. Unii Demokratycznej i KLD. Lista Macierewicza z nazwiskami domniemanych agentów SB nie była punktem zwrotnym, lecz pretekstem – ułatwiła decyzję, którą i tak planowano podjąć.
Opowieści o zamachu stanu, o internowaniu Wałęsy w Arłamowie, o planie przejęcia państwa przez Macierewicza i Olszewskiego – nie mają potwierdzenia w faktach. Śledztwa, które próbowano wszczynać w kolejnych latach, kończyły się brakiem dowodów. Polityczny teatr, który rozegrał się wtedy w Sejmie, był emocjonalny, dramatyczny, ale nie był dramatem o państwowej randze – raczej symbolicznym końcem eksperymentu, który nie miał szans się utrzymać.

Z tej porażki zrodziła się legenda

Właściwa historia zaczyna się dopiero po upadku. Rząd Olszewskiego – mimo że krótko działający, chaotyczny i nieskuteczny – stał się punktem odniesienia dla całej prawicowej narracji o III RP. Dla Jarosława Kaczyńskiego to moment graniczny: ostatni raz, kiedy próbowano zbudować „państwo moralne”, zanim zostało ono przejęte przez elity postkomunistyczne i liberalne. To z tego przekonania – o zdradzie, o niezrozumieniu przez społeczeństwo, o moralnym wykluczeniu – wzięła się formuła późniejszego PiS: partii „sprawiedliwych”, która działa wbrew większości, ale „dla dobra narodu”.
Tożsamość tej formacji nie zrodziła się z realnych sukcesów, ale z poczucia porażki.
I dlatego rząd Olszewskiego – słaby w działaniu, silny w pamięci – jest tak ważny dla jego ideowych spadkobierców.

Co po nim zostało?

W sensie instytucjonalnym – niewiele. W sensie symbolicznym – bardzo dużo. Rząd Olszewskiego nie zmienił systemu, ale zmienił język. Wprowadził do debaty publicznej temat lustracji, który wracał jeszcze wielokrotnie. Pokazał też, jak cienka jest granica między polityką moralną a polityką moralizatorską. I jak łatwo ideały mogą ulec wypaczeniu, gdy brakuje struktur, doświadczenia i politycznej cierpliwości.

Pomnik bez korzeni, czyli komu służy pamięć?

Dlatego, gdy 4 czerwca, w rocznicę „nocnej zmiany”, w Słupsku zostanie odsłonięty pomnik Jana Olszewskiego, warto zadać sobie pytanie: czy czcimy człowieka z krwi i kości, czy też raczej postać wykutą w brązie dla politycznych potrzeb? Czy w miejscu takim jak Park Powstańców Warszawskich, upamiętniającym ofiarę i walkę o wolność, powinniśmy stawiać monument postaci tak głęboko wpisanej w bieżące podziały?
Można oczywiście uznać, że każda pamięć ma prawo do przestrzeni – także ta partyjna, także ta kontrowersyjna. Ale jeśli robimy to bez namysłu, bez debaty, bez odniesienia do lokalnego kontekstu, to zamiast historii budujemy polityczny spektakl. I nie jest to teatr wagi państwowej, tylko prowincjonalna inscenizacja mitu – pisanego przez zwycięzców, reżyserowanego przez IPN, wystawianego na koszt podatników.

Nie chodzi o to, by odbierać komukolwiek prawo do bohaterów. Chodzi o to, by pamięć historyczna nie była wyłącznością jednej strony sporu. Można by się zastanowić, czy honorując postaci tamtych przełomowych czasów – nie byłby mniej kontrowersyjny pomnik premiera Tadeusza Mazowieckiego. Tym bardziej, że on akurat odwiedził nasze miasto.
Bo historia – ta prawdziwa, wielowątkowa, nieoczywista – rzadko mieści się w jednej partii, w jednej wizji, w jednym pomniku. A już na pewno nie w takim, który wyrasta z ziemi,
z którą bohater nigdy nie miał nic wspólnego.

Przypisy:

  1. Wybory parlamentarne 1991 r. – Zob. Państwowa Komisja Wyborcza, Wybory do Sejmu i Senatu 1991,

  2. Olszewski jako polityk nieufny i powolny w decyzjach – Por. Andrzej Friszke, Sprawa Olszewskiego, „Więź”, 2003, nr 4.

  3. Relacje premiera z Wałęsą i konflikty wewnętrzne w rządzie – Jan Olszewski, Prosto w oczy, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2005, s. 244–289.

  4. Spór o traktat z Rosją i „spółki rosyjskie” – Andrzej Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000, s. 453–455.

  5. Lista Macierewicza i kontekst lustracji – Antoni Dudek, Historia polityczna Polski 1989–2015, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, s. 206–213.

  6. Film „Nocna zmiana” i jego znaczenie dla narracji prawicy – Jacek Kurski, Michał Balcer, Nocna zmiana, TVP, 1995.

  7. Brak potwierdzenia zarzutów o „zamach stanu” – Por. Andrzej Zybertowicz, Lustracja, archiwa, pamięć. Studium przypadku, Toruń 2005, s. 137–139.

  8. Geneza tożsamości politycznej PiS i znaczenie mitu Olszewskiego – Rafał Matyja, Wyjście awaryjne. O zmianie wyobraźni politycznej, Karakter, Kraków 2018, s. 113–121.

  9. Znaczenie rządu dla debaty o lustracji i państwie prawa – Por. Paweł Śpiewak, Pamięć po komunizmie, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005, s. 86–90.

10. Kalendarium upadku rządu Olszewskiego i uchwała lustracyjna z 28 maja 1992 r. – Dziennik Ustaw RP, 1992, nr 39, poz. 173; stenogram posiedzenia Sejmu RP z dnia 4–5 czerwca 1992 r.,

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here