Stara Gorzelnia i historia od morza do jeziora Gardno

0
952

Na początku listopada ubiegłego roku w Starej Gorzelni w Objeździe odbyło się spotkanie z Czesławą Długoszek, mieszkanką Objazdy, autorką książki pt. „Mury żyją dłużej. Historia od morza do jeziora Gardno i inne”. Dlaczego wracam do tego tematu, a no dlatego, że owa książka jest dziełem dotykającym podłoża historycznego, opisującym życie na Pomorzu, takie jakie ono było naprawdę.
Jest kontynuacją poznawczych zmagań autorki. Nie jest to pierwsza publikacja tego rodzaju, bowiem w roku 2018 wydała reportaże zatytułowane „Jeśli będziemy jak kamienie. Reportaże z Objazdy i okolic”.

Czesława Długoszek jest znakomitą obserwatorką życia społecznego, opisuje miejsca
i ludzi, sięga lat w których działa się wielka historia, a jednocześnie skupia uwagę na pojedynczych ludziach, indywidualnościach, zdarzeniach czy losach. Jej opowieści rozpoczynają się od bicia dzwonów wzywających wiernych do modlitwy i uwielbienia.
Jest w nich harmonia, wolność i prośba, choć losy – a w nich ludzie – częstokroć odbiegają od harmonijnego żywota. Co więcej, większość nie ma wpływu na swoje losy czy losy swoich bliskich, a już na pewno nie w momencie, kiedy trwa wojna, a po niej przychodzi przesiedlenie, upokorzenie i niepokój.

W swych pogłębionych tekstach autorka odwołuje się do spraw dawnych, do informacji częstokroć zapomnianych w legendach czy kronikach m.in. do Otto Knopha (niemieckiego etnografa, folklorysty, badacza kultury Pomorza), przywołuje postać ks. Jana Ziei, sięga do kronik Romana Zuba, wzmiankuje o kapliczkach, znakach czasu i pamięci… One są jak symbole ludzkich intencji i modlitw o zdrowie, miłość czy urodzaj, mają charakter wotywny, błagalny lub pokutny.

Czesława Długoszek dużo miejsca poświęca wędrówce, i nie chodzi tu jedynie
o przemieszczanie się ludności, znaczenia nabiera symbolika, pojawia się metafora czasu
i przemijanie. W swoich tekstach pokazuje migrujących i zakorzenionych, bezradnych
i silnych, srogich i dobrotliwych… Odsyła czytelnika do źródeł pisanych i mówionych, ponieważ pochodzenie dokumentu ma dla niej ogromne znaczenie. Przywołuje trudne czasy: II wojnę światową, przesiedlenia, trwanie w roku 1968, potem stan wojenny, transformację i życie w wolnej Polsce. Sporo też pisze o wierze i kapłanach oddanych wspólnocie. W jej opowieściach można odnaleźć mnóstwo znaczeń, określeń i wartości (tej materialnej i duchowej), odwołań do wojny polsko-szwedzkiej, podróży do dawnej Objazdy, Rowów, Wytowna czy Machowina. Wiedzy poszukuje w źródłach i doświadczeniu, częstokroć bazą stają się poszlaki, dochodzenia detektywistyczne, rozważania czy tezy.
Autorka nieustannie „goni” historię, małymi krokami dochodzi do prawd, stara się „zajrzeć” w każdy zakątek w którym objawiają się inni, dawni i obecni. Czasami w tych zakątkach odnajduje żal i tęsknotę za kimś lub za czymś. Zagląda dalej, za omszałe mury
i stare zabudowania. Niektóre z nich przetrwały wiele wojen, „przeżyły” pradziadów i być może pozostaną dla potomnych. Część dawnych zabudowań zniszczyła II wojna światowa, inne zostały zrujnowane tuż po wojnie, jeszcze inne w kolejnym trwaniu.

Pierwsza część reportażowych dochodzeń Czesławy Długoszej została napisana
w podobnym nastroju historycznych i kulturowym odniesieniu, warunkujących zrozumienie miejsca, w którym żyjemy współcześnie. Po II wojnie światowej wciąż mówiono o powrocie Niemców, przechowywano z uporem najważniejsze dokumenty czy sprzęty na podorędziu, by w razie nadejścia niebezpieczeństwa móc się szybko ewakuować. Tak też było ze zwykłymi Niemcami, którzy zakopywali w ziemi naczynia, sztućce czy inne sprzęty domowe, by móc po nie kiedyś wrócić. W większości przypadków tak się nie stało, do dziś poszukiwane są poniemieckie „skarby” przeszłości. Ileż tych historii krążyło po wsiach!

Długoszek z ogromną estymą podchodzi do tematu wspomnieniowego, chce pamiętać
o przeszłości i przekazywać ją kolejnym pokoleniom. Pamiętać również o historii trudnej, która osadzała ludzkie żywota na Pomorzu, wypędzając ludzi m.in. z Polesia
w „łapciach wyplecionych z lipowego łyka”. Wspomnienia rozmaitych ludzi traktuje jak relikwie, pisze o odwołaniu do owych wspomnień, powraca do „świadectw polskiego losu”. Jak sama pisze we wstępie, cyt.: […] książka „Jeśli będziemy jak kamienie…” zawiera teksty wcześniej publikowane w dwumiesięczniku „Powiat Słupski” oraz w objazdowy.bloog.pl Książkę dopełniają fotografie wyjęte m.in. z „Kroniki Objazdy” Romana Zuba. Jest w niej pewien magiczny rysunek stworzony piórem Pawła Chwedczuka, na którym autor uwydatnia wieżę kościelną w Objeździe. Taki symbol czasu minionego połączony
z teraźniejszością. W swojej ostatniej publikacji autorka pisze również o podziałach, o ludowych artystach i Antonim Krohu, o Poddąbiu i Dębinie. Te opowieści tworzą całość w tak radykalnie zmieniającym się współczesnym świecie.

Stara Gorzelnia

Miejsce, które zostało wybrane na promocję książki Czesławy Długoszek nie jest miejscem przypadkowym. Stara Gorzelnia w Objeździe okazała się być fragmentem magicznych wspomnień, trochę księżycowym, i jakże zaskakującym w intymnej odsłonie. Czesława Długoszek pisze o młodych właścicielach Starej Gorzelni, wspomina galerię Szara Kanapa. Już same nazwania zaciekawiają, raduje też fakt, że w młodych ludziach zrodził się sentyment do dawności, odnaleźli swoje miejsce do życia i próbują osadzić tam siebie,
a przy okazji ocalić stare mury od zapomnienia. Dzięki nim w Objeździe powstaje niezwyczajne miejsce, a dobrze zachowany czerwony komin gorzelnianej budowli widoczny jest z daleka, być może kiedyś na jego szczycie zamieszkają bociany.

W przypałacowym folwarku czy w popegeerowskim otoczeniu, w pewnym zakątku Objazdy stoi ów wspomniany budynek. Zbudowany został z kamieni i czerwonej cegły, a to materiały, które są wykorzystywane w budownictwie od setek lat. Zespół dawnej gorzelni kryje w sobie ponad stuletnią historię. Jak donoszą źródła, owa budowla powstała
w 1869 roku i funkcjonowała do transformacji ustrojowej, czyli do roku 1989. Oczywiście
z pewnymi przerwami. Przetwarzano w niej zboża, ziemniaki i buraki na alkohol. Czas transformacji nie był tak łaskawy, jakby się mogło wydawać. Państwowe Gospodarstwa Rolne, których przed transformacją na Pomorzu było mnóstwo, dysponowały budynkami gorzelnianymi, nie wszystkie posiadały odpowiednią infrastrukturę.

Po transformacji gorzelniany budynek w Objeździe opustoszał i w dość żałosnym stanie dotrwał do lat współczesnych – w których to młodzi ludzie Ewa i Kris, postanowili zamienić to zaniedbane miejsce w zakątek pełen historycznych odniesień. W gorzelni powoli odradza się życie, powstaje pensjonat. Sala parterowa, w której odbyło się spotkanie z Czesławą Długoszek, ma surowe ściany, na których wiszą rozmaite obrazy i lustra, na parapetach zaś moszczą się świece, a w kominku słychać szelest palącego się drewna. Gdzieś w głębieniu muru umieszczono dawną komodę, w rogu zaś stanął okrągły stół i skórzane kanapy, a na innym parapecie „gra” stare radio. Wielkie kute okna dają sporo światła, a do wnętrz „zaglądają” rozłożyste drzewa.

W głębi wielkiej parterowej sali – od wejścia głównego – usytuowany jest dość pokaźny bar, dalej znajdują się drzwi, które prowadzą do gorzelnianego pokoju który nie ma dachu –zapraszają gości na zielony taras, a może jest to dziedziniec. Tak nazywam przestrzeń (pomieszczenie), które w istocie straciło swoje dawne zadaszenie, dziś dachem jest niebo. Wspomniane miejsce sprawia wrażenie oswojonego z teraźniejszością, choć tu i ówdzie polegują dawne sprzęty, a przy murze metalowy biały stolik ogrodowy oczekuje gości.
Po prawej stronie dziedzińca/tarasu odnajdujemy gorzelnianą „furtę”, zamurowane okno
i mnóstwo innych zaskakujących elementów. Stąd maleńkie schody prowadzą do zielonego ogrodu w którym nie ma kwiatów (a może są, ograniczał je wszak listopad). Bez wątpienia to miejsce skrywa mnóstwo dawności tkanej zaradnymi dłońmi Ewy i Krisa.

Pomieszczeń w Starej Gorzelni jest mnóstwo, pokornie czekają na swoją kolej, wszak będą kiedyś służyć wędrowcom. Właściciele przeprowadzają remont samodzielnie, nie otrzymali bowiem wsparcia finansowego z programów dedykowanych infrastrukturze czy ochronie zabytków. Budynek gorzelni nie jest wszak pałacem, dworem czy kościołem, jednakże jest świadectwem minionej epoki, dlatego warto go zachować. Powinien przetrwać!

Książka Czesławy Długoszek jest świadectwem pokoleń, jest – w pewnym znaczeniu – dedykacją życiową dla Ewy i Krisa, którzy podjęli próbę odbudowy nadwyrężonych czasem murów. Dzięki nim te mury będą żyć dłużej.

Danuta Sroka
Pracownia Regionalna MBP w Słupsku

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here