Ciemna woda

0
389
- reklama -

Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku ul. Lutosławskiego 1 „Sprawiedliwe i święte słowa, dobre, by ich słuchać w niedzielę, gdy wymawia je pop z wysokości ambony. Aby stosować je praktycznie, gdy się wróci do domu – na to trzeba być wariatem!”

Nikos Kazantzakis

Ciemna woda to zupełnie nowa propozycja słupskiego Nowego Teatru. Reżyserii spektaklu podjął się Iwo Vedral, a premierowy pokaz już 17 września.
Inspiracją dla autorek Ciemnej Wody stała się głośna powieść Nikosa Kazantzakisa z 1954 roku Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry. Poznajemy w niej społeczność greckiej wsi położonej w Anatolii. Trwa wojna grecko-turecka, we wsi znajdującej się pod turecką jurysdykcją, miejscowi notable z prawosławnym popem na czele planują wystawienie Pasji. W trakcie prób, w których biorą udział mieszkańcy, przybywa grupa Greków z innej wsi – uciekinierów wojennych. Monika i Gabriela Muskały przeniosły tę historię w realia współczesnej Polski. Z pomysłem wystawienia Pasji przychodzi w ich sztuce Ksiądz, miejscowymi notablami są Grabarz, Burmistrz i Amerykanin, czyli właściciel sklepu wielobranżowego, a w próbach uczestniczą katechetka, fryzjerka, aptekarka i uczniowie miejscowego liceum. Przybyszami są natomiast syryjscy uchodźcy, którzy do Polski nigdy nie dotarli, ale stali się przedmiotem ostrego sporu politycznego.
Co się wydarzyło w Ciemnej Wodzie? Ciemna woda – takie ni to małe, ni to duże, trochę wieś, a trochę miasto – wszędzie i nigdzie. Księdzu w Ciemnej Wodzie marzy się wystawienie Pasji. Burmistrz nie jest przekonany do pomysłu, ale ulega kiedy Ksiądz kusi go wizją dużego artykułu w samym Gościu Niedzielnym.

Urszula Markowska: Po długiej przerwie związanej z obostrzeniami pandemicznymi na afisz trafia „Ciemna Woda”. Spektakl komediowy, który pod warstwami skrywa tematy trudne, o których Polacy w towarzystwie rozmawiać nie chcą. Uda się to połączyć?

Iwo Vedral: Scenariusz jest niezwykle ciekawą i złożoną formą. Jest tam sporo groteski, co pozwala tematy trudne, które są sednem sztuki, przyswoić i zmierzyć się
z nimi bez obciążenia. Warstwy z pozoru niewidoczne, pochowane głębiej dają lekkość, ale nie czynią ze spektaklu bezwartościowej komedii. Bardzo podoba mi się ten pomysł robienia wiejskiego spektaklu, który jak to bywa w takich społecznościach, dotyczy tematu religijnego. Pasja, którą przygotowuje miejscowy ksiądz, wydobywa z ludzi to, co skrywają gdzieś głęboko w sobie. W pewnym momencie trudno już się połapać czy w danej postaci jest więcej odgrywanej roli, czy ich samych. Te role w końcu zaczynają kierować życiem poza sceną.

UM: Strach przed obcym i nieznanym jest w Polsce dużą fobią. Wszystko podsycane latami przez rządzących, kościół czy niewiedzę sprawił, że staliśmy się nieufni i często nietolerancyjni. Dzisiaj temat uchodźców z Afganistanu nie schodzi z pierwszych stron gazet. W niezamierzony wręcz sposób spektakl staje się niezwykle aktualną dyskusją?

Iwo Vedral: Zaskakującym wątkiem jest z pewnością pojawienie się grupy uchodźców. To temat, z którym nadal nie potrafimy sobie po-radzić. Niepokojąco więc, temat wiary musi zderzyć się z ludzkimi lękami. To bolesna konfrontacja naszej religijności oraz postrzegania siebie i strachu przed nieznanym. Wątek uchodźców jest tu o tyle ciekawy, że znów pojawia się temat stodoły. Jak wiemy w Polsce stodoła jest tematem drażliwym i spornym od lat. Tu uchodźcy szukając schronienia stają się ofiarami wielkiej powodzi i w efekcie giną. Być może był to zamierzony zabieg, by wrócić do tematu, który wielu z nas wypiera. Pogrom Żydów i płonące z ludźmi stodoły to wstyd, z którym narodowo nadal sobie nie radzimy. Wypieramy to przez lata i być może tak już zostanie. Jednak to pokazuje, że nadal, mimo upływu lat mamy kłopot z obcym człowiekiem. Może właśnie teraz jest to dobry temat do zmierzenia się nie tylko z historią, ale również z obecnymi wydarzeniami.
Kolejnym ciekawym wątkiem jest postać Dawida. To chłopak, który w miejskim spektaklu gra Jezusa. Do takiej roli zazwyczaj wybiera się kogoś godnego, dobrego, jednak podświadomie wybierany jest ktoś, kim się pogardza. To ktoś kogo chwalimy, by później go ukrzyżować i zabić, a wszystko to powoduje nieuzasadniony strach. To jest niewątpliwie piekielna pułapka tej pasji, ale również pułapka religii. Jesteśmy wciąż niewolnikami tej historii i nasze życie pokazuje, że dzieje się ona nieustannie w naszej codzienności.

UM: Tylko czy o tym wszystkim potrafimy rozmawiać?

Iwo Vedral: Mam nadzieję, że ten tekst oparty na tematach, których nie lubimy poruszać, w swojej groteskowej lekkości rozładuje to na-pięcie. W Polsce bardzo trudno rozmawia się o katolicyzmie, szcze-gólnie ostatnie wydarzenia zmęczyły nas mocno, a pandemia tylko problem pogłębiła. Dlatego dotykając tych tematów należy być bar-dzo ostrożnym, by kogoś nie urazić i nie zniechęcić. Jednak scena-riusz „Ciemnej Wody” ma
w sobie coś swojskiego, a to, że większość scen odbywa się w ko-ściele daje nam poczucie dobrych zamiarów. Przecież na co dzień wybierając się do kościoła kierujemy się tylko najlepszymi intencjami. Chcemy z tego miejsca wyjść lepsi i lżejsi. Myślę sobie, że dlatego cała ta sceniczna historia jest łatwiejsza w przyswojeniu przez widza. Nie zależy mi również, by na deskach teatru robić rewolucję, czy do niej zachęcać, nie zależy mi, by widza rozdrażnić lub zadrapać. Chcę jednak, by ten dialog w przestrzeni publicznej zaistniał. Nie wiem, czy tak się stanie, ale to dobry sposób, by w ogóle go rozpocząć.

UM: Zazwyczaj, gdy w scenariuszu pojawia się swojski obrazek, który niewątpliwie odnajdujemy w przestrzeni małego miasteczka czy kościoła, widz szybko odnajduje tam lustrzane odbicie swojego otoczenia. Porównujemy bohaterów do członków rodziny, sąsiadów czy ratuszowych urzędników. Czy więc w „Ciemnej wodzie” znajdziemy kogoś, z kim możemy się utożsamiać?

Iwo Vedral: Postacie pojawiające się w „Ciemnej wodzie” na pewno mogą stać się nam bardzo bliskie. To przecież sąsiedzi całkiem po-dobni do naszych, uczniowie z liceum czy niezbyt lubiany młody przyjezdny. To przecież nasza codzienność. Słupsk jest dobrym miejscem dla takiego spektaklu. Nie trzeba tu bowiem długo miesz-kać, by zorientować się, kto jest kim. Właśnie w takiej społeczności zrobienie tego spektaklu jest dla mnie wyzwaniem, bo mówimy o dość trudnych tematach, jednocześnie wciąż robiąc komedię. Obecnie trwają próby, co jednocześnie jest niezwykłym doświadczeniem. Łatwo dojrzeć w scenariuszu schizofrenię, ale nie tak łatwo już zrobić dobry teatr. Rozmawiamy z aktorami o każdej ze scen, co często przeradza się
w dyskusję wychodzącą poza teatralną scenę.

UM: Pandemia nie tylko teatr, ale i kulturę przestawiła na zupełnie inny tor. Jeśli zajrzeć na widownię to, z pewnością, będzie ona po tym okresie mocno przetasowana lub zupełnie inna. Do tej pory wy-pełniona listą tych samych osób, którzy z takim rodzajem kultury byli zaprzyjaźnieni. Jednak pandemiczny strach na długo wielu ludzi po-zamykał w domach, a wychodzenie z nich na nowo będzie kolejnym długotrwałym procesem. Jak widzi Pan dzisiaj teatr ? Czy on się zmieni?

Iwo Vedral: Dosyć intensywnie zastanawiam się nad tym czy teatr się redefiniuje po pandemii. Czy to już ten czas, by wyciągać jakieś wnioski z tego i czy w ogóle ma to sens? Mam, jak wielu ludzi po-czucie, że świat mimo wszystko nam się przemodelował. Sam próbuję sobie odpowiedzieć, w którym miejscu swojego życia akurat jestem i jak mam wrócić do teatru. Mam więc sporą ciekawość tego popandemicznego powrotu. Rozglądam się i nasłuchuję, czy w ogóle należy kontynuować taki teatr jaki znamy i czego widz obecnie oczekuje. Jednak rzeczywiście sfery wolnej wypowiedzi się zawężają. Na szczęście teatr jest jeszcze takim miejscem, w którym mamy możliwość mówić o wolności. Weszliśmy jednak w polityczne turbulencje, które odebrały ludziom chęć do czytania, oglądania czy nawet dyskusji. Rządzący wciąż tworzą taką przestrzeń do życia, w której nie trzeba myśleć, bo oni chcą to zrobić za nas. W ostatnich latach teatr popełnił również sporo błędów, a szczególnie zamknięcie się w elitarności. Powstawały w tym czasie ważne spektakle, jednak my byliśmy w dialogu sami ze sobą. To były rozmowy ze swoim lustrem. Ciężko wyjść ze swojej strefy komfortu. Pojawienie się więc scenariusza „Ciemnej Wody” dało szansę na spektakl dla publiczności słupskiej, która nastawiona jest na teatr raczej rozrywkowy. Będzie więc to próba nawiązania innej relacji widzem. W sposób lekki i groteskowy chcę im dać temat trudny, a na pewno ważny w obecnej sytuacji. Uchodźcy z Afganistanu, właśnie teraz, stają się powodem do rozmów, ale czy na pewno potrafimy o nich rozmawiać i im pomagać? Mam nadzieję, że będzie to początek całkiem nowego dialogu. A wszystkich Słupszczan na tą dyskusję zapraszam we wrześniu do teatru.

Spektakl jest realizowany w ramach projektu „Dramatopisanie”, któ-rego organizatorem jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszew-skiego, a środki na jego realizację pochodzą z budżetu Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. „Dramatopisanie” to roz-poczęty w 2020 program stypendialny służący wspieraniu polskiej dramaturgii współczesnej. Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku jest jednym z trzech teatrów w Polsce realizujących spektakle w ramach pierwszej edycji programu. Więcej informacji na www.instytut-teatralny.pl

- reklama -

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here