Z ramienia stowarzyszenia Soroptimist International Klub w Słupsku, którego członkinią jestem już od ponad 22 lat, brałam we wrześniu udział w II Ogólnopolskim Forum Rad Kobiet w Słupsku. Ze względu na rzeczową i otwartą dyskusję, której podsumowania dokonano na zakończenie Forum, było to niezwykle pożyteczne wydarzenie. Jednym z tematów spotkania były oczekiwane zmiany w ustawie o lokalnych samorządach, mające uregulować zasady tworzenia rad kobiet w samorządach Polski.
Już sam przebieg Forum zachęcał do podejmowania działań – w trakcie poszczególnych paneli tematycznych odczuwało się dużą siłę, dobrą organizację i zakres współpracy kobiet reprezentujących poszczególne województwa kraju.
Poniżej przedstawiam kilka swoich refleksji w głównym temacie Forum (czyli powoływania rad kobiet) z perspektywy kobiety, która ma za sobą doświadczenia z 39-letniego stażu pracy zawodowej wykonywanej równolegle z wychowywaniem własnych dzieci (obecnie dorosłych).
Tu od razu zaznaczam, że według mnie radykalne formy feminizmu zdecydowanie obniżają efekty działań skłaniających do odchodzenia od stereotypów w postrzeganiu zarówno kobiet, jak i ich ról społecznych. Trzeba przy tym zdać sobie sprawę, że te istniejące stereotypy głęboko wrosły i mają długą, bo już wielowiekową, tradycję… Racjonalizowanie tematu, przedstawianie faktów, w tym szerokie docieranie z informacją, jest bardziej skuteczne.
Od czego zacząć nasze przedsięwzięcia? Jest wiele obszarów, w tym felietonie poruszę tylko kilka. Według mnie należy zacząć przede wszystkim od wyeliminowania stereotypów z podręczników szkolnych. Z góry dzielą one ludzi i sugerują, która z płci nadaje się np. do konstruowania, prac analitycznych itd., a która do prania, gotowania, sprzątania itp. Kilka lat temu naukowcy i naukowczynie z UAM w Poznaniu przeprowadzili analizę zadań matematycznych zawartych w treści podręczników szkolnych dla dzieci z kilku pierwszych klas szkół podstawowych, w których tatusiowe z reguły liczyli np. samochody lub motocykle, a mamusie – ziemniaki i marchewkę na potrzeby przygotowywanego właśnie posiłku. Utrzymanie takiej narracji w podręcznikach szkolnych utrwala stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie, w tym na przykład w zakresie ubierania – małe dziewczynki na różowo, a mali chłopcy na niebiesko… Moja czteroletnia wnuczka wynosząc wiedzę z koleżeńskiego środowiska przedszkolnego, miała opory, aby założyć piżamkę z samochodzikami, do tego w kolorze niebieskim. Twierdziła, że powinna mieć w kolorze różowym i bez samochodzików. Dlaczego? Argumentowała, iż dlatego, że jest dziewczynką. Założyła piżamkę dopiero, gdy przypomniano jej, że obie babcie i mama – także będąc… dziewczynkami – prowadzą samochody. I noszą czasem niebieskie ubrania. Czy w sytuacji, gdy z takim podziałem ról, nawet poprzez kolor ubrań, kształtujemy wśród dzieci stereotypy i ograniczenia, możemy później dziwić się, że w radach miast i gmin lub w polskim parlamencie jest tak mało kobiet?
Stereotypy najmocniej trzymają się w krajach, gdzie bardzo silną pozycję zajmują religie. Polska to oczywiście nie Arabia Saudyjska lub Iran, w których źle jest widziane nawet to, że kobieta kieruje samochodem, przez co traktowana jest co najmniej jak skandalistka i osoba łamiąca lokalne wiekowe normy społeczne i obyczajowe. Pamiętajmy jednak, że religie (inne w zależności od szerokości i długości geograficznej naszej planety) nadal mają ogromny wpływ na lokalne kształtowanie się norm społecznych, w tym – co ważne – określają rolę kobiet w społecznościach. Nadal istnieją kraje, w których kobiety pozbawia się możliwości studiowania na uczelniach. W Polsce tak skrajne formy dyskryminacji raczej zadziwiają, ale przecież jeszcze nie tak dawno Maria Skłodowska, aby móc studiować, musiała emigrować za granicę.
Pomocą w zmniejszaniu się wycofania kobiet z bieżącego życia społecznego jest właśnie formuła tworzenia rad kobiet. Jest to forma dopuszczenia kobiet do głosu niejako uprzywilejowaną furtką, ale na razie jest to najlepsza droga, aby ich głos miał większe szanse wybrzmieć w przestrzeni publicznej, a kobiety z różnych środowisk bardziej w siebie uwierzyły.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy tworzenie z powyższych powodów takich „furtek” jest dobrym rozwiązaniem, to spójrzmy na statystykę.
Lokalnie tylko w Słupsku jest i aktywnie pracuje rada kobiet. Tu dodam informacyjnie, że co do zasady rady kobiet powoływane są przez rady miast/gmin lub przez ustawowy organ wykonawczy – burmistrza/prezydenta. Rady kobiet w samorządach mają charakter opiniodawczy i konsultacyjny – nie decyzyjny.
Wymowne według mnie jest to, iż zgodnie ze statystyką GUS-u kobiety stanowią w naszych lokalnych samorządach minimum 50% lub ponad 50% mieszkańców (i wyborców), w tym: w Ustce 52%, w Słupsku 53%, a w powiecie słupskim 50%. Inaczej się to kształtuje przy podejmowaniu w tutejszych samorządach decyzji ważnych dla naszego zwykłego, bo codziennego, życia. Np. na co i w jakich wysokościach przeznaczane są nasze wspólne pieniądze z budżetów lokalnych miast/gmin. Otóż w organach stanowiących naszych samorządów (czyli decyzyjnych), np. w Radzie Miasta Ustki, kobiety obejmują tylko 40% mandatów (6/15), z kolei w Radzie Miasta Słupska – tylko 35% mandatów (8/23), a w Powiecie Słupskim najmniej, bo tylko 24% mandatów radnych (5/21).
Mimo zmiany pokoleń to głównie kobiety nadal tradycyjnie przyjmują na siebie ciężar obowiązków domowych. Brak im często (zwłaszcza gdy łączą to z pracą zawodową) czasu na stałe angażowanie się we wszystkie sprawy społeczne naszych samorządów. Należy im to więc ułatwić, powołując w mieście/gminie właśnie radę kobiet, która opiniuje najważniejsze decyzje zapadające w samorządzie.
Pracując (bezpłatnie) w takich radach, kobiety opiniują na przykład główne kierunki wydatków w projektach budżetów miasta/gminy, współpracują z komisjami rady miasta/gminy, opiniują projekty dokumentów strategicznych i kierunki rozwoju danego samorządu.
Niestety trochę inaczej wygląda pozycja kobiet zamieszkałych na terenach wiejskich, gdzie konsolidacja może być mniejsza. Jednak polska wieś także zmienia się, tak jak i wiele wokół nas, zwłaszcza po granicznym 1989 roku. Trzeba też pamiętać, że ustawa z 2018 r. znacząco poszerzyła obszar działań kół gospodyń wiejskich, który jednak nadal omija opiniowanie np. podejmowanych decyzji strategicznych w gminie lub kierunków ponoszonych wydatków z budżetu gminnego. Uważam, że na terenach wiejskich kobiety, a wychowywałam się na mazurskiej wsi, mają znaczącą i szczególną siłę, którą nadal za mało wykorzystują. Warto, aby przy tym wiedziały, że mogą mieć większą sprawczość, że mają prawo mieć większy wpływ na przykład na decyzje wydatkowe ponoszone w zakresie budżetu gminnego.
Mogą, jeśli jednak same taką inicjatywę podejmą. A wówczas z pewnością np. organizatorki II Ogólnopolskiego Forum w Słupsku pomogą im od strony formalnej lub organizacyjnej. Będą miały większe przełożenie na decyzje gminne i zyskają nowe formy współpracy, także ze swoimi radnymi. Dodam, że zarówno w Gminie Ustka, jak i w Gminie Słupsk kobiety obejmują tylko po 47% liczby mandatów w ich radach gmin, czyli mniej niż 50%.
To się zmienia, ale wciąż zbyt wolno. Pamiętajmy przy tym o realiach: jak dotąd to tradycyjnie głównie kobiety funkcjonowały w sferze spraw domowych. W sferze spraw publicznych dominowali mężczyźni – w pracy, polityce, jednym słowem, w tym wszystkim, co jest poza „pieluchami i garnkami”. Jak to jest teraz, tzn. w aktualnym XXI wieku, pokazuje nam zamieszczona poniżej statystyka GUS. Te dane wręcz wymuszają oczywiste wnioski. A wnioski te zachęcają do działań.
Z kolei kobiety z mojego pokolenia, z lat 50., przywykły do tego (ja też!), że po urodzeniu dzieci to właśnie kobieta przez całe lata wychowuje je i prowadzi dom, łącząc te szerokie obowiązki ze swoimi sprawami zawodowymi. A nader często niestety oznaczało to rezygnację z awansów zawodowych właśnie na rzecz rodziny („bo mąż stale w pracy”). Przy czym w tej sprawie cudów nie ma – ceną za to było i jest mniejsze lub większe uzależnienie finansowe (a często także idąca za tym zależność psychiczna) od swojego męża czy partnera życiowego. Tu rzecz nie w jednostkowych przypadkach potwierdzających taką regułę, lecz w zjawisku społecznym. Wystarczająco długo żyję, aby to wiedzieć i rozumieć…
Pamiętajmy także, że w wielu kręgach społecznych, które kurczowo trzymają się wiekowo utrwalonej roli i obowiązków kobiet, już samo mówienie o równouprawnieniu jest nadal „podejrzane” i nadal postrzegane jak z innego świata.
Dodam, że traktuję macierzyństwo jak dar; rodzina była i jest sprawą najważniejszą pod słońcem. Pieczemy te ciasta, robimy ulubione naleśniki, gołąbki i inne potrawy naszym dzieciom lub mężom. Tak robiła też moja -pochodząca z Podlasia – mama. Jest rodzina, jest dobrze, jest wspaniale. Jednak fakty dotyczące pozycji zawodowej kobiet pozbawiają nas złudzeń i komentują się same. Kobiety na stanowiskach kierowniczych (lub w polityce) to nadal niewielki odsetek. Tu zacytuję twarde dane statystyczne przedstawione przez GUS w Raporcie 2020 pt. „Polska na drodze zrównoważonego rozwoju”:
1. W Polsce wykształcenie wyższe posiada ponad 50% kobiet w wieku 30-34 lata, natomiast wśród mężczyzn legitymuje się nim niespełna 40%.
2. Kobiety wybierają jednak odmienne kierunki studiów niż mężczyźni. Trzy razy częściej niż mężczyźni kształcą się na kierunkach pedagogicznych, humanistycznych i społecznych (22% studiujących kobiet wobec 8% mężczyzn), a dwa razy rzadziej na kierunkach przyrodniczych i technicznych (9% kobiet wobec 17% mężczyzn).
3. Kobiety częściej niż mężczyźni całkowicie wycofują się z rynku pracy, przeważnie z powodu obowiązków opiekuńczych. Spośród kobiet w wieku 25-59 lat – 23%.
4. Przyczyną bierności zawodowej kobiet w 64% przypadków jest opieka nad dziećmi, ciężko chorymi osobami dorosłymi albo inne zobowiązania osobiste lub rodzinne (wśród nieaktywnych zawodowo mężczyzn jest to zaledwie 16% przypadków).
5. Notowany w Polsce odsetek kobiet biernych zawodowo z powodu obowiązków opiekuńczych należy do najwyższych (!) w UE i wykazuje tendencją wzrostową.
6. Pracujące kobiety w Polsce otrzymują przeciętnie o 9% niższą płacę niż mężczyźni. Jest to mniejsza dysproporcja niż w całej UE (gdzie wynosi 16%), jednak w przeciwieństwie do ogólnej tendencji w regionie od 2010 r. zwiększyła się dwukrotnie.
7. Kobiety w Polsce w mniejszym stopniu niż mężczyźni biorą czynny udział w życiu gospodarczym i politycznym, choć są w nim obecne częściej niż na początku dekady. Zajmują ponad 46% stanowisk wyższego szczebla (nieco więcej niż w 2010 r.), ale nadal im wyższy szczebel zarządzania, tym mniejsza reprezentacja płci żeńskiej.
8. Kobiety obejmują połowę stanowisk kierowniczych (podobnie jak w 2010 r.), ale wśród przedstawicieli władz publicznych, wyższych urzędników i dyrektorów generalnych jest ich tylko nieco ponad 30% (w 2010 r. – 28%).
9. Kobiety zajmują obecnie 28% miejsc w Sejmie i Senacie, podczas gdy w 2010 r. było to 18%. Jest to jednak nadal mniej niż przeciętnie w UE, gdzie na kobiety przypada blisko 32% miejsc w parlamentach krajowych.
10. Obecność kobiet w Polsce w życiu politycznym jest mniejsza niż mężczyzn, choć wyraźnie zwiększyła się od początku dekady. Wpływ miały na to m.in. regulacje prawne (parytety), które od 2011 r. gwarantują kobietom co najmniej 35% miejsc na listach wyborczych do samorządu, Sejmu i Senatu oraz Parlamentu Europejskiego.
Wprowadzone w 2011 r. do ordynacji wyborczej parytety formalnie zagwarantowały kandydatkom większy niż wcześniej udział w życiu politycznym Polski. Był to najważniejszy postulat I Kongresu Kobiet w 2009 roku. To oczywiste, lepiej by było bez tej – niestety potrzebnej – formalizacji, ale jeśli brak trwałego mostu, aby przejść na drugi brzeg, to przecież budujemy wówczas tymczasowy most pontonowy, po którym w tym przypadku kobiety mogą po prostu szybciej włączyć się – ponad tradycyjnymi i wiekowymi ograniczeniami – w życie społeczne naszego kraju.
Właśnie podobną co do zasady funkcję, tyle że lokalnie, spełniają rady kobiet.
Tu podam niezwykły przykład dla uzasadnienia i opisu problemu: podczas jednego z paneli w trakcie Kongresu Kobiet w 2016 roku radna sejmiku śląskiego podczas dyskusji opowiedziała zdarzenie z okresu swojej kampanii wyborczej. Rozdawała ulotki. W parku na ławce siedziało starsze małżeństwo. Gdy podeszła, oferując swoją ulotkę wyborczą, starsza pani z pytaniem i niepewnością w oczach popatrzyła na swojego partnera. Ten wolno skinął głową i powiedział: „możesz wziąć”. Uzależnienie finansowe to jeden z ciemnych filarów cichej przemocy, także psychicznej. Trzeba rozumieć, że to pułapka i należy o tym pamiętać.
Od czego zależy tempo zmian? Na pewno także od jakości współpracy kobiet, ich odwagi i świadomości. Przykładem zmian jest choćby to, że około czterdziestu lat temu ja i inne kobiety mojego pokolenia nie mogłyśmy, bo nie miałyśmy prawa, powiedzieć lekarzowi, żeby wystawił zwolnienie lekarskie mężowi, gdy dziecko będące w przedszkolu zachorowało. Gdybym wtedy to nie ja, a mój mąż był skarbnikiem miasta, takich dylematów by nie miał. Lekarz mógł wystawić L4 ojcu tylko wtedy, gdy matka była obłożnie chora lub w szpitalu. Rodziny także pod względem prawa były ukierunkowane głównie na rozwój zawodowy mężczyzny.
Prawo zmieniło się i zmienia się nadal, także dzięki rosnącej świadomości kobiet do sięgania po równe prawa, choćby w formie drogi, jaką bez wątpienia jest powstawanie rad kobiet w samorządach lokalnych. Zwiększy to z pewnością szanse, że inna starsza pani tym razem odważniej sięgnie po ulotkę, którą poda jej inna kobieta – startująca w wyborach samorządowych, aby zawalczyć także o jej prawa.
Barbara Podruczna-Mocarska
Barbara Podruczna-Mocarska – z wykształcenia ekonomistka; 39 lat pracy zawodowej, w tym ponad 8 lat pracy w samorządach na stanowiskach funkcyjnych; 5 lat – specjalistka bankowa ds. kredytów gospodarczych; 8 lat – własna firma konsultingowa wykonująca zlecenia dla samorządów lokalnych w całym kraju; dwie kadencje w roli radnej – Miasta Ustki oraz Powiatu Słupskiego.