Izba Historii Kolei – poszukiwanie synergii w nieidealnym świecie

0
547

Prolog

Plan działań dla naszego miasta wciąż jest w fazie powolnego tworzenia i realizacji, to wszak strategia, proces uwalniania mądrych inicjatyw, angażowania mieszkańców w budowanie miejskiego jutra, zapraszania ludzi z potencjałem do współpracy i uczestnictwa w tworzeniu czegoś dobrego, co będzie służyć wszystkim, również przyszłym pokoleniom. Prawdą jest, że koncepcja miejska musi być dziełem całej wspólnoty lokalnej, zarówno liderów zmian, jak i zespołów kreatywnych oraz uczestników społecznych.
Partycypacja społeczna w kontekście projektowania miejskich inwestycji i wartości jest chyba jedną z najwspanialszych inicjatyw, jaką dotychczas opracowały samorządy. Właściwe ramy partycypacji warunkuje idea społeczeństwa obywatelskiego, w której powinien być słyszalny każdy – nawet najcichszy – głos mądrości. Zdarza się, że taki głos – wcześniej niechciany – słyszymy dopiero po własnej porażce i „plujemy sobie w brodę”, ale jest zbyt późno na wycofanie się z błędnej decyzji. Bywa tak, że projekty inwestycyjne m.in. boisk szkolnych czy ulic, są silnie lobbowane i wspierane przez konkretne środowiska, co niewątpliwie sprzyja ich realizacji, są też takie, które nie dysponują silnym lobby, i choć są doskonałe, „umierają” bez powodzenia. Wiele takich projektów poznałam pracując dziesiątki lat w słupskiej kulturze, wiele miejskich struktur w tym czasie zorganizowano, nowoczesność wkroczyła do bibliotek i obiektów sportowych, i wydawać by się mogło, że dzięki temu świat wokół nas stał się piękniejszy i synergicznie uporządkowany. Być może tak jest, niemniej z perspektywy własnych doświadczeń dostrzegam pewien dysonans, mianowicie brak wyraźnej koordynacji z przeszłością oraz wykluczanie osób, którym można było – i warto było – zaufać. Szereg inicjatyw miejskich jest dziełem wspólnym, i o tym – w mojej ocenie – nie należy zapominać, wszak teraźniejszość jest kontynuacją przeszłości i nie powinna być dla niej konkurencją, raczej dopełnieniem. Zdarza się, że ktoś zapomina o gruncie przygotowanym wcześniej, a przecież rozwój nie opiera się – a przynajmniej nie powinien – na przypisywaniu sobie cudzej pracy. Niestety, taka bywa rzeczywistość, traktująca „hołdowników” z góry, często oparta na manipulacji i „sztucznym” poklepywaniu ramienia. A obraz świata w którym żyjemy jest znacznie szerszy, staram się go nie dopasowywać do danej chwili, dlatego – mimo wszystko – nadal chcę żyć i tworzyć w tym właśnie mieście, bo Słupsk jest również moim miastem. Tu mieszkam.

Wiedza i umiejętności

Historia rozwoju miast jest traktowana jako forma utrwalania władztwa, ale najpiękniejszą częścią architektury jest ta – jak pisze Pietro Cataneo, XVI-wieczny włoski architekt w słynnym dziele mówiącym o teorii architektury „I Quattro Primi Libri di Architettura”, Vinegia 1554 – która traktuje o mieście, gdzie najliczniej skupiają się ludzie i kwitnie wiedza i ludzkie umiejętności. Jego praca nad rozwojem miast była wpływowa, cytowana i rozwijana przez następców. Piszę o tym dlatego, by dać świadectwo starej prawdzie, która mówi o pozostawianiu dobrego gruntu po sobie, przecież miasto czy jakakolwiek organizacja nie powstałyby bez ludzi i nie powstały wczoraj, należą również do tych, którzy zajmą nasze miejsca, przyjdą kiedyś na świat i zechcą zamieszkać w tym mieście. Przykładem powiązania przeszłości z przyszłością oraz modelowych działań społecznych jest Izba Historii Kolei w Słupsku, która bez emerytowanych pasjonatów oraz ich mądrości, byłaby przeszłością rozproszoną. Owi wspomniani „zapaleńcy” pełnili ongiś ważne role społeczne i zawodowe, które wciąż przechowują w pamięci – inaczej się nie da – pamięć jest bowiem zdolnością magazynowania i odtwarzania tego co już minęło. Wczoraj byli zawodowo czynnymi kolejarzami, dzisiaj są na emeryturze i wciąż wnoszą w przestrzeń publiczną własną inicjatywę, wiedzę i czas. Oni nie stanęli w miejscu, dlatego ich bycie w przestrzeni publicznej jest tak bardzo cenne dla społeczności. Projekt, który stworzyli, odnosi się do ciekawego zawodu, zarówno w kontekście historycznym, jak i współczesnym. Dlatego też – bez jakichkolwiek wątpliwości – Izbę Historii Kolei określę, jako organizację będącą dobrem miastotwórczym, inicjatywą iście społeczną, powstałą z zamiłowania i pasji do kolejnictwa, której – nie tylko podstawy merytoryczne – ale również wystrój i rozmieszczenie obiektów historycznych, opracowali emerytowani słupscy kolejarze. Czy jest to dzieło doskonałe? Każdy z nas może je ocenić i „ubrać” we własny osąd, a wcześniej przyjrzeć się własnej aktywności społecznej.

Przeszłość bywa podwójna

Niewątpliwie Izba Historii Kolei ma swój potencjał, określa przeszłość, którą tworzyli przedwojenni i powojenni kolejarze. Zarówno jedni i drudzy byli pionierami, każdy w swoim czasie, w swoim miejscu i w określonej zawodowo specjalizacji. Wszak kolej w Prusach rozwijała się dynamicznie już w XIX w. i bez wątpienia była inicjatywą energicznych mieszkańców, stała się ważnym elementem industrializacji oraz siłą napędową dokonujących się zmian gospodarczych, społecznych i politycznych. Pierwszy okres budowy kolei żelaznych w Prusach to przełom lat 30. i 40. XIX w. z zastrzeżeniem, że to głównie sektor prywatny angażował się wówczas w powstanie i rozbudowę pruskiej sieci kolejowej. Odsyłam do znakomitego artykułu Janusza Myszczyszyna pt. „Powstanie i rozwój kolei żelaznych w prowincji Pomorze jako wyraz aktywności lokalnych środowisk i sektora publicznego”, który ukazał się w 2016 r. w periodyku „Studia z historii społeczno-gospodarczej” w tomie XVI.
Po II wojnie światowej i przegranej Hitlera, na tzw. Ziemiach Odzyskanych pojawili się – jako pierwsi – polscy kolejarze, szli tuż za frontem, współdziałając z wojskiem w uruchamianiu komunikacji i obsłudze transportów wojennych. Po wojnie, równolegle z kolejarzami osiedlili się w Słupsku pocztowcy, oni z kolei byli odpowiedzialni za uruchomienie łączności telekomunikacyjnej. Temat pocztowców jest jednak odrębny, wróćmy zatem do Izby Historii Kolei, która powstała z inicjatywy członków Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji związanej formalnie z Naczelną Organizacją Techniczną. Przejście Armii Czerwonej oznaczało koniec słupskiej sieci kolejowej. Tuż po wojnie stalowe tory w regionie rozebrano, a cenna stal wyjechała wraz z Sowietami za wschodnią granicę. Pozostał fragment torów do Dębnicy Kaszubskiej, którymi jeszcze przez wiele powojennych lat dojeżdżały pociągi do gazowni. Dzisiaj nazywamy – ograbioną przez Sowietów trasę kolejową – Szlakiem Zwiniętych Torów.

Powstanie i działalność Izby Historii Kolei na Pomorzu Środkowym

Izba Historii Kolei na Pomorzu Środkowym powstała w 2013 r. i znalazła swoje miejsce na poddaszu zabytkowej kamienicy przy ul. Wojska Polskiego 28 w Słupsku, w której kiedyś mieściła się dyrekcja Rejonowej Kolei Państwowej. Kamienica należy do Polskich Kolei Państwowych. Przez wiele lat jej drzwi były szeroko otwarte dla mieszkańców Słupska i regionu słupskiego oraz turystów odwiedzających Słupsk. Odnajdywano w niej świat nieistniejącej już kolei, tu bowiem czas zatrzymał się na chwilę, jak na stacji docelowej, na której znajduje się bocznica. Artefakty, dokumentacja źródłowa, księgi pamiątkowe oraz umundurowania kolejarskie ciasno wypełniają pomieszczenia Izby. Tu organizowano lekcje dla dzieci i młodzieży, spotkania dla rodzin i regionalistów, tu nic nie miało prawa umknąć uwadze kustoszy kolejnictwa m.in.: Edwardowi Kasierskiemu, Ryszardowi Nikitiukowi, Ireneuszowi Kilichowskiemu, Andrzejowi Sikorskiemu czy Leszkowi Szelągowi.
To oni zabierali widza w sentymentalny świat kolei, tworzyli dla potomnych zasób pełen przeszłości i nostalgii. W tym zdumiewającym świecie, pełnym technologii i poszukiwań wizualnych przeżyć – za przyczyną wiedzy, którą niewątpliwie posiadają kustosze Izby – każdy znajdzie coś dla siebie. Pierwszą salę wypełniają zabytkowe lampy kolejowe i pociągowe na świeczkę, naftę, karbid i prąd, telefony kolejowe, narzędzia do pomiaru kątów kół, prądownice parowozów i fragmenty dawnych semaforów. Za gablotami stoją wieszaki w równym szpalerze, ubrane w historyczne mundury, wyglądają jak wojsko gotowe do wymarszu. Mundury kolejarskie mają różne barwy, są kompletne, na szczycie wieszaków widnieją czapki maszynistów i konduktorów, pod mundurami drewniaki maszynistów oraz buty skórzane sznurowane z podeszwą drewnianą. Ciekawym obiektem jest czarna skrzynka, jest też cegła z nieistniejącej parowozowni z przełomu XIX i XX w., o której pamiętali kustosze kolejnictwa, w chwili gdy następowała rozbiórka budynku. W drewnianych gablotach – zbitych z wagonowych desek odnalezionych w starej wozowni – odnajdujemy kolekcję kartonowych biletów kolejowych, stempli, legitymacji kolejarskich, historycznych dokumentów tożsamości, medali, odznaczeń oraz fotografii. Nad gablotami umieszczone są tabliczki znamionowe lokomotyw parowych, które jeździły ongiś w Słupsku oraz oprawne w szkło dyplomy i wyróżnienia. Niezwykle ciekawe dla dokumentalistów są stare przedwojenne rozkłady jazdy pociągów oraz wydane w 1943 r. księgi z urzędowymi przepisami kolejowymi w języku polskim i niemieckim. W gablotach znajduje się mnóstwo rzadkich dokumentów przed i powojennych m.in. bezcenna przedwojenna instrukcja parowozów kursujących na węźle słupskim oraz roczniki kolejarza. Na stołach rozmieszczono narzędzia pomocne w wykonywaniu zawodu kolejarza: lampy, gwizdki, klucze alfabetu Morse’a czy kasowniki. W kolejnej izbie widać proporce, plany torowisk, mapy, sztandary i modele kolejek. Dzieci mają tu raj edukacyjny, mogą wszystkiego dotknąć, uczestniczyć w lekcjach poglądowych, posłuchać opowieści o dawnym kolejarskim życiu, pobawić się kolejką, przeistoczyć na ułamek sekundy w dawnego kolejarza. Bez wątpienia taka lekcja pozostawi w ich młodych głowach ślad związany z tradycją, uwrażliwi na pracę i historię, pozwoli na porównania i dociekania. To zapewne jedyne ślady po doskonale rozwiniętej sieci kolejowej na terenie powiatu słupskiego. Gdy uczestnik wsłucha się uważnie w opowieści kolejarskie, może stać się odkrywcą, odnaleźć na leśnej ścieżce dawny nasyp kolejowy, a na porośniętym chaszczami pagórku dawną rampę.

Przed wojną – kolej na bogato

Początki kolei pomorskiej sięgają 1843 r., kiedy to władca pruski Fryderyk Wilhelm IV otworzył pierwszą linię kolejową na Pomorzu Zachodnim, która biegła z Berlina do Szczecina. Kolejne lata przyniosły rozbudowę tej linii w kierunku wschodnim. W lipcu 1869 r. również w Słupsku uruchomiono kolej. Słupsk został połączony torami z Koszalinem – Szczecinem i Berlinem. Rok później koleją można było dojechać do Słupska od strony Gdańska, po dziesięciu latach położono tory do Ustki. Ongiś był to szlak nowoczesny, droga żelazna Szczecinek – Słupsk – Ustka czy Ustka – Słupsk – Chojnice. Trzeba było zatrudnić doskonałego berlińskiego fachowca od geodezyjnego wytyczania szlaków kolejowych, niejakiego Kretschmera, co niewątpliwie wiązało się z ogromnymi kosztami. Należy przy tym wspomnieć, że pieniądze na regionalne inwestycje pochodziły z samorządów, które potrafiły na te cele stworzyć fuzję komunikacyjną. Tuż po uruchomieniu linii kolejowej zdarzały się opóźnienia lub zły rozkład jazdy, który kłócił się z potrzebami mieszkańców, niemniej szybko wprowadzono zmiany, by trasy były funkcjonalne i bezpieczne. W celu usprawnienia transportu towarowego i pasażerskiego w 1892 r. na mocy ustawy przystąpiono do budowy kolei wąskotorowej, która miała stanowić pomocną linię dla państwowej kolei żelaznej. Powiat słupski był pionierem na Pomorzu, bowiem jako pierwszy rozbudował sieć kolei wąskotorowej, wykorzystując ją do rozwoju gospodarki rolnej, handlu i rzemiosła. Już w sierpniu 1894 r. położono linię Słupsk – Dębnica Kaszubska. Pierwszy dworzec kolejowy w Słupsku wybudowano w 1880 r., był to budynek o konstrukcji szkieletowej, jednopiętrowy z cegły, posadowiony na kamiennej podmurówce.

Teraźniejszość – przełom gospodarczo-polityczny

Zmiany gospodarcze, jakie następowały po roku 1989 oraz malejący ruch towarowy i pasażerski spowodowały likwidację niektórych tras kolejowych, zamykanie budynków gospodarczych i masowe zwalnianie pracowników. Dawne budynki kolejowe, znajdujące się na zachód od dworca słupskiego, zaczęły pełnić rolę hurtowni i sklepów. Wieża ciśnień została zaadaptowana na restaurację/pub. W roku 2000 okazały gmach parowozowni spłonął, rozebrano również zabudowania Zakładu Naprawczego Taboru Kolejowego, a na placu porozbiórkowym „wzniesiono” supermarket, który funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Wieże ciśnień, które znajdowały się na terenie dawnej lokomotywowni, zostały zburzone w 2009 r., niewiele lat po wcześniej zlikwidowanym budynku lokomotywowni z przełomu XIX i XX w.

Koleje losu – Izba traci lokal przy Wojska Polskiego 28

W ostatnim czasie zadziało się coś nieprzewidzianego, budynek w którym mieści się m.in. Izba Historii Kolei ma być sprzedany. Wszyscy dotychczasowi lokatorzy otrzymali wypowiedzenia umów. W pierwszym dniu lipca społeczni emerytowani kustosze również dostali oficjalne pismo, w którym PKP – powołując się na przepisy prawne – informuje o wypowiedzeniu najmu pomieszczenia, w którym działa Izba. Lokal miał być opróżniony i oddany do końca lipca. Członkowie zarządu natychmiast przesłali pismo do dyrekcji PKP w Gdańsku, by móc przedłużyć okres wypowiedzenia do końca sierpnia 2022 r., bowiem spakowanie i przeniesienie eksponatów wymaga czasu i energii. Poza tym, trzeba opracować jakąś strategię, zacząć rozglądać się za innym miejscem, a może spakować eksponaty i zapomnieć, co byłoby porażką, zabiciem inicjatywy i niebywałą stratą dla miasta. Niestety, dyrekcja PKP nie wyraziła zgody na przedłużenie umowy, co grozi naliczaniem kar finansowych. Niepewność i kolejne pismo o umorzenie kary!
Po wysłuchaniu problemów kolejarskich, Miasto Słupsk zareagowało pozytywnie, proponując lokal przy ulicy Filmowej. Pomieszczenie jest funkcjonalne, ale drogie w utrzymaniu, choć bezczynszowe. Media kosztują, każda większa kwota dla emerytowanych kolejarzy to niebagatelny wydatek, bowiem społeczni kustosze nie dysponują stałym budżetem, osoby w niej działające prowadzą Izbę z pasji, niejednokrotnie inwestując własne środki. Izba Historii Kolei otrzymuje wsparcie od Naczelnej Organizacji Technicznej, chociażby związane z formalnym umocowaniem Izby. W dotychczasowym lokalu opłacano czynsz, który miesięcznie wynosił ok. 200,00 zł, regulowany był ze składek członkowskich Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji. Taką kwotę emerytowani kolejarze mogli dźwigać, pomnożonej kilkakroć już nie dadzą rady. Dziś społecznicy opuszczają strychowy lokal przy Wojska Polskiego 28, przenoszą się na drugie piętro do pomieszczeń przy ulicy Filmowej, które proponuje Miasto Słupsk.
Edward Kasierski twierdzi, że w przyszłości najlepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie cennych eksponatów na Dworcu Kolejowym, który ma powstać w miejscu obecnego budynku, który dzisiaj „świeci” pustkami i brzydotą. Na nowy dworzec słupszczanie czekają już od dawna. Jaki on będzie? Czy bryła nowoczesnej budowli dworcowej wpisze się w realia urbanistyczne naszego pięknego miasta nad Słupią? Czy zachowane w nim będą historyczne konteksty? Czy znajdzie się w nim miejsce na Izbę Historii Kolei? No właśnie, powrócę do prologu, początku owego artykułu, nasze miasto – choć nie jest idealne – powinno zachować wypracowany przez lata właściwy styl urbanistyczny, a nade wszystko pozwolić na tworzenie i uwalnianie mądrych inicjatyw, angażowanie mieszkańców w budowanie miejskiego jutra, zapraszanie ludzi z potencjałem do współpracy i uczestnictwa w tworzeniu czegoś dobrego, co będzie służyć wszystkim, również przyszłym pokoleniom. Nie ma wątpliwości, że strategia miejska musi opierać się na współpracy i uczciwości. Burzyć jest bardzo łatwo, trudniej zbudować. Zatem, pozwólmy – takim ludziom, jak autentyczni kustosze społeczni Izby Historii Kolei – na zachowanie historycznego zamiaru w mieście brzmiącym kulturą.
Danuta Maria Sroka
st. kustosz MBP w Słupsku
Pracownia Regionalna
d.sroka@mbp.slupsk.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here