Historia w sakiewce

0
318

Brzęk monet w naszych portfelach staje się coraz cichszy, a wręcz zanika. Nie mówię teraz
o inflacji, bo to temat nie tyle na artykuł, co książkę, a co najmniej… pozew zbiorowy. Chodzi mi bardziej o kwestię fizycznych, prawdziwych, metalowych monet, których pozbywamy się niezwykle często na rzecz karty płatniczej. Z jednej strony jest to wygodniejsze, zajmuje mniej miejsca, a w okresie pandemii dodatkowo chroni. Czy słusznie jednak odsyłamy te małe krążki do lamusa?

Zabawna rzecz – wartość monety liczy się nie tylko w pieniądzach. Już od starożytności używano jej jako środka komunikacji. Dzięki niej informowano np. w greckich miastach o swoich opiekuńczych bóstwach, reklamowano główną gałąź gospodarczą (jak oliwki na rewersie ateńskiej drachmy) czy podkreślano własną władzę. Cesarzowie i królowie pozbawieni możliwości rozsyłania ludowi wpisów na Twitterze lub odbitek polaroidem zazwyczaj wybijali własne twarze na monetach. Wiadomo było w końcu, kto rządzi i kogo wyklinać za nowe podatki. Archeolodzy i historycy potrafią z tych małych cudeniek wyczytać bardzo wiele na temat historii, kultury, wierzeń, organizacji społecznych, wojskowych, a przede wszystkim gospodarki. Przy wykopaliskach są dodatkowo pomocne w datowaniu znalezisk. Nie pomijajmy także ich wartości estetycznej i kolekcjonerskiej. Zbieranie monet znano kiedyś jako „hobby królów”. Pasjonował się tym cesarz August, możni renesansu, a z polskiego podwórka – Wazowie lub Stanisław August Poniatowski. Oczywiście wynikało to z ich niemałego majątku, a wg mojej teorii spiskowej akurat takim osobistościom żony po prostu nie mogły zrzędzić za czas na „zabawki”. Dziś to zajęcie nazywa się numizmatyką; oznacza nie tylko kolekcjonowanie monet, ale także prawdziwą naukę pozwalającą na odczytanie komunikatów z monet, medali, papierów wartościowych, i nie zajmują się tym jedynie mości lordowie z monoklem na oku.

Pasjonaci są wszędzie, także w Słupsku, a zaskakując zaspanych – nie od wczoraj w nocy, ale już od 50 lat. W 2022 r. celebrujemy właśnie 50. rocznicę powstania Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego w Słupsku (PTN), wcześniej funkcjonującego jako koło w ramach oddziału w Koszalinie. Przez pół wieku nasi kolekcjonerzy wykonali niesamowitą pracę. Współpracowali czynnie z miejscową społecznością, instytucjami i osobami prywatnymi. Powoływali osobne koła w Bytowie, Człuchowie, Lęborku, jednocześnie przez cały czas utrzymując kontakty i działania z towarzystwami np. z Koszalina i Gdańska. W czasie zjazdów krajowych reprezentowali Słupsk, sami również takim zjazdom gospodarząc. Podczas rocznic inicjowali wspólne obchody z samorządami, szkołami, bibliotekami i muzeami. W przeciwieństwie to Ebenezera Scrooge’a nie siedzieli w zacisznym, przymglonym gabinecie, licząc monety, zakrywając je ramieniem przed ciekawskimi oczyma przechodniów. Z wytrwałością żółtego buldożera starali się podzielić swoją wiedzą i pasją ze słupszczanami. Członkowie PTN urządzali wystawy nawet kilka razy do roku, organizowali żywe lekcje historii, wykłady, prelekcje, referaty. Opowiadali dzięki monetom o historii Polski – Powstaniu Styczniowym, Warszawskim, Katyniu. O Słupsku i jego ważnych symbolach, o kobietach, o ochronie środowiska, ważnych postaciach, religii itd. Wykonywali pokazy, organizowali konkursy dla dzieci i młodzieży na Jarmarku Gryfitów. Swój głos utrwalali także na papierze: wydali wiele biuletynów, opracowań, katalogów, a co niektórzy nawet i książki. Zaprojektowali i stworzyli także medale dotyczące ważnych wydarzeń w naszym mieście. Dbają o zachowanie dziedzictwa i wytłoczenie także naszej obecnej historii w tym trwalszym niż Internet materiale. Jeśli ktoś jest ciekaw tak naszych „skarbników” przeszłości, jak również ich kolekcji, może zajrzeć na jubileuszową wystawę Towarzystwa w Muzeum Pomorza Środkowego.

A dla ambitnych pytanie: co, oprócz królewskich głów, znajduje się na banknotach w naszym obiegu? Ja byłam zaskoczona.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here