Słupsk: “Kiedy odpowiedź jest sztuką uniku” – czyli urzędnicze wiem, ale nie powiem

0
671

Wyobraźmy sobie, że pytacie kogoś:
– Hej, kto prowadzi autobus? Czy ma odpowiednie uprawnienia?
A on odpowiada:
– Kierowca ma prawo jazdy.
– Ale kto to konkretnie? Jakie ma doświadczenie?
– Ma prawo jazdy, proszę się nie czepiać.

Witamy w Słupsku, mieście, gdzie sztuka odpowiadania bez odpowiadania osiągnęła poziom olimpijski. A może nawet galaktyczny. By przekonać się jak urzędnicy odpowiadają na pytania mieszkańcom, a nawet radnym wystarczy zajrzeć na stronę BIP Urzędu Miasta. Jeśli ktoś miałby ochotę doktoryzować się w tym temacie to z pewnością będzie to dla niego dobry materiał badawczy. Ale do rzeczy – mieszkanka Słupska i radna pyta Prezydentkę Miasta, urząd odpisuje – po jedenastu dniach, co i tak jest tempem ekspresowym, biorąc pod uwagę, że odpowiedzi na pytanie urzędnicy szukali chyba w podręczniku pt. „Jak powiedzieć wszystko i nic jednocześnie”.

Pytanie 1:

Jakie są kompetencje i doświadczenia zawodowe nowego Prezesa MZK w Słupsku, w tym jego dotychczasowa działalność zawodowa, która predestynuje
go do pełnienia tej funkcji?”

Urząd odpowiada: „Spełnia ustawowe wymogi.”

Aaaaa…. no to jesteśmy spokojni. Bo przecież wybierając osobę na odpowiedzialne stanowisko
w spółce miejskiej, wystarczy, że ów ktoś spełnia ustawowe wymogi. Doświadczenie, kompetencje, jakieś osiągnięcia? Drobiazgi. Tajemnica. Słupszczanie, ciekawiło Was, czy osoba zarządzająca transportem publicznym wie, co to autobus, transport publiczny, budżet i zarządzanie miejską spółką? Przykro nam, nie odpowiemy – to nie Wasza broszka, obywatele. I, aż ciśnie się pytanie – Ale tak na serio to?

Postaramy się więc odpowiedzieć wyręczając nieco Tomasza Czuczaka Sekretarza Miasta Słupska. Tak, żeby nie było, że nic nie wiadomo – oto, co teoretycznie wiemy o prezesie MZK w Słupsku.
Zacznijmy od faktów – tych oficjalnych, podanych na tyle ogólnie, by nie powiedzieć za dużo.
Pan Rafał Zieliński został prezesem Miejskiego Zakładu Komunikacji w dniu 1 kwietnia 2025 roku (nie, to nie jest dowcip primaaprilisowy – choć brzmi jak żart z mieszkańców).
Zastąpił Annę Szabłowińską, która po niespełna roku spadła z fotela prezesa, ale nie wypadła z obiegu – teraz jest wiceprezesem.
A co robił pan Zieliński wcześniej?
Otóż przez sześć lat kierował Zakładem Wodociągów i Kanalizacji w Policach. 17 maja 2024 roku, został odwołany przez Radę Nadzorczą która wydała w tej sprawie komunikat: Decyzja o odwołaniu nie wynika z negatywnej oceny pracy Pana Rafała Zielińskiego jako Prezesa Spółki Dyrektora Generalnego, ale jest związana z zakończeniem misji
i zrealizowaniem w pełni zadań jakie zostały przed Panem Rafałem Zielińskim postawione
w chwili jego powołania na to stanowisko.
Jeszcze wcześniej pan Rafał był związany z Zakładami Chemicznymi Police oraz portem morskim. Czyli szefował już wszystkiemu: wodzie, chemii i morzu. Logiczne, że teraz przyszedł czas na autobusy.

Ale nadal nikt nie potrafi/nie chce powiedzieć, jakie wykształcenie ma nowy prezes MZK.
Nie wiadomo, jaki kierunek studiów skończył, na której uczelni, czy w ogóle coś studiował. Może to tajemnica służbowa? Może doktorat z dyskrecji? Prezes Rady Nadzorczej, Marcin Dadel, dla „K6 Info” mówi: „Pan Zieliński jest bardzo wykształcony w kwestiach zarządzania”.
Super! A konkrety? Żadnych. Ani uczelnia, ani kierunek, ani dyplom. Może to taka forma skromności? A może po prostu nikt nie pyta, żeby nie musieć odpowiadać.

Dla porównania: zajrzyjcie Państwo na stronę „Wodociągi Słupsk”. Tam prezes normalnie, po ludzku opisuje swoje doświadczenie, edukację, uczelnie. Da się? Da.
Tylko trzeba chcieć. Ale jak wiadomo – chcieć to jedno, a transparentność w Słupsku to drugie.
Dlaczego więc Urząd Miasta w Słupsku nie chce podać wykształcenia i doświadczenia zawodowego szefa miejskiej spółki? Aż trudno kolejny raz pytać… wiadomo jak odpowiedzą: „Spełnia ustawowe wymogi.”

Pytanie 2:

Czy prawdą jest, że Prezes MZK jest spokrewniony z Panem Sylwestrem Wojewódzkim właścicielem firmy transportowej NORD Expres? Proszę o udzielenie informacji na temat ewentualnych powiązań rodzinnych lub innych, które mogą mieć znaczenie dla przejrzystości działań w ramach MZK.”

Urząd: „Odpowiedź na pytanie nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Czyli relacje personalne pomiędzy osobami decyzyjnymi a lokalnym biznesem – nawet
w branży, którą się zarządza – to coś, co można spokojnie schować do szuflady z napisem
“A co was to obchodzi?”.
Bo przecież transparentność to fajna rzecz… o ile nie musimy jej wprowadzać w życie.

Pytanie 3:

Czy na czas pełnienia funkcji Prezydenta Miasta Słupska Pani/Pan powierzyła swoje udziały w firmie transportowej NORD Ekspres Panu Sylwestrowi Wojewódzkiemu? Proszę o potwierdzenie lub zaprzeczenie tej informacji
oraz o wyjaśnienie wszelkich okoliczności związanych z tymi działaniami”.

Urząd: „To też nie informacja publiczna.”

Podpisano: Z up. Prezydenta, Sekretarz Miasta, z podpisem elektronicznym bo przecież jak się już coś podpisuje, to z pełnym profesjonalizmem. Nawet jeśli się właśnie powiedziało absolutnie… nic.

No cóż. Majątek prezydenta, który może wpływać na decyzje w miejskiej spółce? Potencjalne rodzinne powiązania z prywatnym biznesem transportowym? A kogo to niby obchodzi? Chcesz wiedzieć takie rzeczy? To może idź na studia, zostań nauczycielem, startuj w wyborach i wygraj je – wtedy może poznasz odpowiedzi. Ale nie licz na zbyt wiele, bo jak już zostaniesz tym prezydentem, to urzędnicy i tak ci powiedzą, że to nie jest informacja publiczna. Bo widzisz – w Słupsku władza sama sobie nie patrzy na ręce.
I to jest dopiero transparentność. Taka, co nie przepuszcza żadnego światła.

Transparentność? A komu to potrzebne?!

Nie na tym polega rzetelność samorządu. Nie na tym polega szacunek do radnych
i mieszkańców. A już na pewno nie na tym polega transparentność, którą się tak chętnie opisuje w broszurach, raportach, strategii i prezentacjach na konferencjach. W Słupsku zamiast konkretu dostajesz paragraf, zamiast odpowiedzi – odroczenie, a zamiast szacunku – podpis elektroniczny. A jeśli się nie podoba – no cóż. Na pytania nadal można odpowiadać z ociąganiem i to “ustawowym”. Bo przecież co wam, mieszkańcom, do tego, co się dzieje w Waszym własnym mieście?
I jeszcze jedno – transparentność nie jest wybiórcza. Albo jest i dotyczy całej sfery publicznej (tu w działaniach samorządu) – albo jej nie ma.

No i w sumie jak to się mówi: „Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz”.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here