Szkoła Policji w Słupsku jest obecnie najstarszą policyjną placówką dydaktyczną w Polsce. Od momentu jej powołania, tuż po wojnie, przed główną bramą wjazdową przejeżdżały codziennie słupskie tramwaje linii zielonej.
Szkoła została powołana do życia z 1 czerwca 1945 roku jako Cen-trum Wyszkolenia Milicji Obywatelskiej. Był to swego rodzaju kon-glomerat trzech szkół. Jako pierwsza z nich zaczęła funkcjonować we wrześniu 1945 roku Szkoła Oficerska. Trzy miesiące później,
w grudniu, rozpoczęli naukę elewi Szkoły Szeregowych. W połowie 1946 roku uroczyście otwarto ostatnią ze szkół Centrum – Szkołę Przewodników i Tresury Psów Służbowych.
Pierwszym komendantem został mianowany pułkownik Jan Płotnicki, były przedwojenny komendant wojewódzki Policji Pań-stwowej oraz adiutant Komendanta Głównego. Wraz z nim do Słup-ska przyjechało wielu wykładowców z Normalnej Szkoły Fachowej Policji Państwowej w Mostach Wielkich niedaleko Lwowa. Ten fakt sprawił, że słupska placówka stała się niejako kontynuatorką przed-wojennych tradycji szkoły policyjnej z kresów wschodnich.
Milicja na potrzeby Centrum uzyskała od miasta wydzielony kwartał z budynkami i niezbędną infrastrukturą (większy niż obecnie). Najważniejszym i najcenniejszym elementem tej darowizny była posesja poniemieckiej Lessingschule wraz z okazałym budynkiem szkolnym, który w czasie wojny Niemcy przekształcili na szpital wojskowy. Komendant Płotnicki przejął całą infrastrukturę i przystąpił do organizacji Centrum. Co ciekawe, w pierwszych latach funkcjonowania, Centrum nie było ogrodzone żadnym płotem, jego funkcjonowanie zbliżone było do amerykańskich akademii policyjnych, na których teren można również swobodnie wejść. Mury pojawiły się później.
Początki były niezwykle trudne. Poza terenem i budynkami nie posiadał nic więcej. W piśmie do Komendy Głównej pisał między innymi: „Przecież to śmieszne powierzyć komuś prowadzenie odpo-wiedzialnego zadania, wymagającego wkładu materialnego i nie dać mu ani grosza, chociażby zaliczkowo, jak to jest wszędzie przyjęte. Mało tego, wysłać jego samego bez grosza na osobiste wydatki! Przecież ja tu po prostu głoduję. Nie mam co jeść, nie mam co palić,
a moja żona w Warszawie tak samo”.
Nie zrażając się tymi trudnościami Komendant zatrudnił odpo-wiednią kadrę, złożoną w głównej mierze z przedwojennych policjantów. Do prowadzenia zajęć z zakresu prawa karnego zatrudnił miejscowych prawników z sądu i prokuratury. Dzięki dobrze ułożonym stosunkom z miejscowym komendantem radzieckiego garnizonu wojskowego otrzymywał żywność do stołówki szkolnej. W organizowaniu remontów i wyposażenia sal uczestniczyli sami kursanci. Przy pomocy posiadanej ciężarówki zwożono niezbędny sprzęt i wyposażenie. Od końca 1945 roku Centrum prowadziło własne gospodarstwo rolne, dzięki czemu nie było już kłopotów
z wyżywieniem słuchaczy na odpowiednim poziomie.
Ówcześni słuchacze, pomimo niedostatecznego wykształcenia ogólnego, do nauki zawodu milicyjnego podchodzili z wielkim entu-zjazmem, który pozwalał nie dostrzegać trudności, przede wszystkim tych bytowych.
Centrum rozwijało się pomyślnie. Płotnicki był nie tylko jego ko-mendantem, ale również jego duszą. Wprowadził szereg rytuałów, które zanikły po jego odejściu. Cieszył się niebywałym autorytetem i szacunkiem wśród kadry i słuchaczy. Osobiście, w czasie wolnym od służby, prowadził dla nich zajęcia dodatkowe dla przyszłych oficerów, uzupełniające ich braki w zakresie savoir-vivre`u.
Centrum aktywnie uczestniczyło w życiu miasta i regionu. Po-siadało własną orkiestrę, która cieszyła się dużą popularnością nie tylko dzięki wykonywanym utworom muzycznym, ale również po-przez osobliwość jednego członka zespołu – specjalnie przeszkolo-nego psa, który ciągnął wózek z wielkim bębnem. Duże sukcesy sportowe odnosił klub sportowy „Gwardia CWMO”. Bokserzy brali udział w rozgrywkach pierwszoligowych i rozgrywkach międzynaro-dowych, a piłkarze z powodzeniem rywalizowali w II lidze.
W 1947 roku Centrum otrzymało sztandar ufundowany przez społeczeństwo miasta Słupska. Jego wręczenie miało miejsce pod-czas uroczystości na placu Zwycięstwa przed ratuszem.
Na fali represji stalinowskich pułkownik Płotnicki został zwolnio-ny ze stanowiska. Niedługo potem jego los podzielili pozostali byli funkcjonariusze przedwojennej Policji Państwowej. Ciemne chmury PRL-u końca lat czterdziestych i początku pięćdziesiątych zawisły również nad Centrum. Nie zaważyło to na procesie szkolenia. Mury opuszczali kolejni absolwenci. Według różnych szacunków mury słupskiej szkoły od początku jej istnienia opuściło ponad ćwierć mi-liona absolwentów różnego rodzaju kursów i szkoleń.
A tramwaje?
Były związane z funkcjonowaniem placówki, bo to właśnie nimi do-jeżdżali na szkolenia słuchacze kierowani do Słupska. Po wyjściu z dworca trafiali od razu na przystanek tramwajowy linii czerwonej, którą dojeżdżali do Starego Rynku by tam przesiąść się na linię zieloną
i dojechać bezpośrednio do Centrum Wyszkolenia.
autor: Na podstawie archiwaliów SP Piotr Kozłowski
c.d.n.